- Ile kosztuje nas, podatników, wydawanie "Przeglądu Powiatowego"? - pytamy Dionizego Jaśniewicza, starostę wrzesińskiego. - Co to znaczy "nas", ja też jestem podatnikiem, ja też płacę podatki - odparł zaskoczony. - Z tych "nas" nie wykluczyłem pana starosty - odciąłem się. - Chyba około dwa tysiące złotych miesięcznie - odparł w końcu indagowany. Nie jestem Wojciechowskim Poprzedni starosta, Krzysztof Wojciechowski, także miał swoje pisemko. "Informator Powiatowy" edytorsko nie wyglądał najlepiej. Głównym celem wydawania - w zamyśle - powiatowej gazety, była promocja samego Wojciechowskiego i Obywatelskiego Forum Samorządowego. Przynajmniej tak twierdzą oponenci polityczni poprzedniego włodarza powiatu. - Można sięgnąć do materiałów źródłowych - mówi Jaśniewicz. - Ktoś naliczył, że w jednym numerze aż 30 razy pojawiła się fotografia pana Wojciechowskiego, nie wspominając o cytatach i wytłuszczeniach - mówi obecny starosta. Jedną z pierwszych decyzji Jaśniewicza było właśnie zlikwidowanie gazety poprzednika. Nie na długo. Po kilkunastu miesiącach gazeta powróciła. W zmienionym formacie, drukowana profesjonalnie na gazetowym papierze w drukarni należącej do Gazety Wyborczej. To musi kosztować, jednak według starosty warto ponieść takie koszty. - My informujemy tylko o zjawiskach, zdarzeniach, przedsięwzięciach, ludziach, którzy gdzieś tam działają - opisuje charakter "Przeglądu Powiatowego". Zasugerował, aby porównać sobie poprzednią gazetę starostwa z "Przeglądem Powiatowym". - Uzyska pan odpowiedź na pytanie, czym było tamto pismo, a czym jest to - powiedział. Zespół, czyli wydział Oficjalnie redaktorem naczelnym miesięcznika jest Ryszard Szczepaniak, sekretarz powiatu. Formalnie. - To, co ma się pojawić w "Przeglądzie", wcześniej musi być zaakceptowane przez starostę - usłyszałem od jednej z członkiń zespołu redakcyjnego. Zespół redakcyjny to do granic możliwości rozdęty wydział promocji starostwa. Siedem dziewcząt pod kierunkiem Ilony Dębickiej, zastępcy naczelnika wydziału - to redakcja "Przeglądu". - Zamiast "zespół redakcyjny" możemy użyć wyrażenia "wydział promocji"? - pytamy starostę. - Niekoniecznie - odpiera zarzuty Jaśniewicz. Tam piszą szefowie jednostek, nauczyciele, uczniowie i organizacje pozarządowe. W większości sytuacji my to zbieramy i redagujemy - uważa. - Wydałem bezwzględny zakaz publikowania zdjęć starosty - oznajmił nam Jaśniewicz. - Chyba że jest to konieczne. Twarz starosty, istotnie, pojawia się rzadko, ale jego współpracownicy występują częściej. Przed wyborami parlamentarnymi pojawiła się seria artykułów urzędników i radnych związanych z PSL. Królował kandydat na posła Jerzy Mazurkiewicz. - To przypadek. Akurat wtedy pan Mazurkiewicz był starostą dożynek, stąd jego obecność na łamach "Przeglądu" - Jaśniewicz odpiera zarzuty. - To był tylko zbieg okoliczności. Niezdrowa konkurencja? Z konkurencją "samorządówek" od dawna zmagają się prywatni wydawcy gazet. - Z podatków płaconych przez prywatnych wydawców prasy finansowana jest... nasza samorządowa konkurencja! - uważa Dominik Księski, prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, organizacji skupiającej najważniejsze tytuły lokalne w Polsce. Wiekszość wydawców nie uważa "samorządówek" za prasę. - Jest to mniej lub bardziej zakamuflowana forma propagandy władzy - mówią zgodnie wydawcy. - Nie jest to panegiryk na cześć starosty czy kogokolwiek innego, nie promuje nikogo - Jaśniewicz broni miesięcznika. Niemniej jednak nie można nie zauważyć, że w "Przeglądzie" odbywa się kreowanie wyłącznie pozytywnego wizerunku aktualnie panującego, nie ma tekstów krytycznych, nie ma zdania opozycji. To Dębicka tak naprawdę decyduje, co się pojawi w gazecie. Jaśniewicz czyta teksty wcześniej wyczyszczone przez zastępcę naczelnika. - Pierwsza wersja tekstu lądowała na biurku Ilony. Wtedy w ruch szedł czerwony długopis. Nie wolno było napisać ani jednego złego słowa na starostę, nikt nie starał się zachować nawet pozorów obiektywizmu. Musieliśmy tak długo pisać, aż się spodobało Ilonie - mówi o kulisach pracy były stażysta w starostwie. Autor:Tomasz Małecki