- Sprawa Andrzeja przelała czarę goryczy. Przyszliśmy, aby zaprotestować przeciwko złemu traktowaniu funkcjonariuszy przez komendanta. Tu nie ma żadnej rozmowy z przełożonym, jest tylko zastraszanie i szantaż - powiedział wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Policjantów w Gnieźnie Krzysztof Hernacki. W środę wieczorem 49-letni policjant z 26-letnim stażem, pracujący jako oficer dyżurny, tuż przed podjęciem obowiązków strzelił sobie w głowę w łazience. Trafił do szpitala w Poznaniu. Według gnieźnieńskich funkcjonariuszy próba samobójcza ma związek z mobbingiem stosowanym przez komendanta. Jak powiedział rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak, trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia. - Po tym wczorajszym wypadku w komendzie, gdzie policjant został ranny, sprawę wyjaśnia prokuratura. Zostało też zarządzone wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Zastępca spotkał się z załogą, by wyjaśnić sprawę, w piątek do Gniezna przyjedzie komendant wojewódzki - powiedział Borowiak. Według policjantów komendant zastraszał funkcjonariusza, który chciał się zastrzelić. - Andrzej chciał później pójść na emeryturę, ma niepracującą żonę i trójkę dzieci, a komendant powiedział mu, że jak nie odejdzie, to on coś na niego znajdzie i go zwolni. Tak nie można traktować ludzi - powiedział Krzysztof Hernacki. - Ta sprawa również jest wyjaśniana. Nikt nikogo do odejścia na emeryturę zmusić nie może - powiedział Borowiak. Jak dodał Borowiak, komendant gnieźnieńskiej policji wystąpił do komendanta wojewódzkiego o kilkunastodniowy urlop. Według Borowiaka komendant powiatowy chciał w ten sposób uspokoić sytuację w komendzie i pozwolić na obiektywne wyjaśnienie całej sytuacji.