- Kara bezwzględnego pozbawienia wolności ma być wyraźnym sygnałem dla społeczeństwa, że tego typu kradzieże nie popłacają - powiedział, uzasadniając wyrok, sędzia Mariusz Sygrela z Sądu Okręgowego w Poznaniu. Według sądu, wina oskarżonego nie budziła wątpliwości. Sąd uznał, że skazany nie działał z niskich pobudek, gdyż nie chciał obrazu sprzedać. Na jego korzyść przemawiał też fakt współpracy z policją po zatrzymaniu i wskazanie miejsca przechowywania dzieła. Sąd, zwracając się bezpośrednio do Roberta Z., powiedział, że wpisał się on w negatywną historię kradzieży dzieł sztuki. - Zabranie dzieła sztuki właścicielowi, czy też muzeum, gdy w ten sposób - bez względu na motywy - pozbawia się możliwości obcowania z wielka sztuką tysięcy innych miłośników, jest karygodne - dodał Sygrela. Sąd w uzasadnieniu wyroku powiedział, że akt oskarżenia w tej sprawie jest także aktem oskarżenia w sprawie braku zabezpieczeń w Muzeum Narodowym w 2000 roku. - Wypada mieć tylko nadzieję, że muzeum wyciągnęło odpowiednie wnioski i teraz obrazy z jego kolekcji są dobrze zabezpieczone - powiedział sędzia. Proces rozpoczął się w czwartek, oskarżony przyznał się do winy. Obrońca wniósł o przeprowadzenie procesu bez wysłuchania świadków i zaproponował dla swojego klienta wyrok dwóch lat więzienia. Prokurator zaproponował cztery lata bezwzględnego więzienia. Oskarżony przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Wyraził skruchę za popełniony czyn. - Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, jak bardzo żałuję tego, co zrobiłem, jest mi ogromnie wstyd. To, co się stało 10 lat temu, nigdy nie powinno do tego dojść. Wtedy nie potrafiłem w inny sposób pokierować swoim życiem. Pokornie proszę wysoki sąd o szansę na uczciwe życie - powiedział Robert Z. W odczytanych przez sąd wyjaśnieniach Robert Z. powiedział, iż na "szalony pomysł" kradzieży wpadł w 1999 roku, kiedy odwiedził poznańskie muzeum. Wcześniej zainteresował się impresjonistami podczas pobytu w Paryżu, gdzie oglądał ich obrazy w muzeach. Wyjaśnił, iż dokonał kradzieży dla siebie, by "samemu cieszyć się obrazem", zaprzeczył, aby działał na czyjeś zlecenie. Obraz ukrywał przez tyle lat, ponieważ wystraszył się ogromnym rozgłosem po kradzieży i konsekwencjami swego czynu. Obraz wartości 7 milionów dolarów skradziono w 2000 roku, policja odnalazła go w styczniu 2010 roku. We wrześniu 2000 roku Robert Z. legalnie szkicował kopię jednego z obrazów w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Kiedy miał ku temu okazję, systematycznie wycinał obraz Moneta z ramy, aż w końcu wyniósł go z budynku. Na miejsce skradzionego działa zawiesił kopię, która według biegłego nie miała żadnej wartości artystycznej. Skradziony obraz trafił do domu rodziców oskarżonego, którzy nie wiedzieli nic o kradzieży. Obraz był przechowywany w szafie, a sposób jego przechowywania według biegłych nie wpłynął na jego stan. Robert Z. wpadł po tym, gdy jego odciski palców trafiły do rejestru policyjnego w związku z innym przestępstwem. Monet namalował "Plażę w Pourville" w 1882 roku. Jest to olej na płótnie o wymiarach 60 x 73 cm. Wchodzi - m.in. razem ze "Spacerem po klifie w Pourvill" oraz "Sieci rybackie w Pourville" - w skład cyklu obrazów z tej nadmorskiej miejscowości, malowanych przez Moneta w tym samym roku.