- Pracownik jest zobowiązany do poddania się sądowi i wydania na siebie wyroku - mówi jeden z zatrudnionych. Opowiada, że pracownicy stają przed specjalnym aparatem, który sygnalizuje, czy mają się poddać kontroli. - Jeśli zapali się czerwone światełko, osoba jest kierowana do osobnego pokoju, gdzie musi się rozebrać przed kamerą i pokazać, że nic nie wynosi - relacjonuje pracownik supermarketu. Nieco inaczej przedstawia to kierownictwo sklepu. Czerwone światełko to tylko konieczność okazania kieszeni, a do osobistej kontroli wzywamy tylko wtedy, jeżeli mamy uzasadnione podejrzenia, że pracownik coś wynosi - tłumaczy szefowa supermarketu. Sprawą jednak zajęła się Inspekcja Pracy. Jeśli okaże się, że prawdziwa jest wersja pracowników, sklepem zainteresuje się także prokuratura.