60 susłów, które przyjechały z poznańskiego ZOO, kopie teraz nory i poznaje dziką łąkę. - Na dzikiej łące należącej do organizacji "Pro-Natura" wypuściliśmy w ostatni wtorek 60 susłów, 36 samców i 24 samice - mówi Borys Kala z "Salamandry". Do wypuszczania susłów posłużyły woliery adaptacyjne czyli duże klatki, z których susły muszą się same wydostać robiąc podkopy. - Gdybyśmy je od razu wypuścili z klatek, każdy suseł uciekłby w inną stronę, a przecież to zwierzęta żyjące w koloniach - wyjaśnia taką procedurę wypuszczania susłów na wolność Borys Kala. - W trakcie wykopywania się z klatki susły się uspokajają i nie uciekają panicznie, tylko trzymają się w swojej kolonii. Poza tym taka woliera zabezpiecza je przed drapieżnikami, zanim jeszcze wykopią swoje norki - dodaje Kala. Ponieważ susły pochodzą z ZOO i są przyzwyczajone do jedzenia typu marchewka i jabłka, uczestnicy "susłowego obozu" dokarmiają je jeszcze przez pewien czas, tak by przejście na "naturalny" jadłospis było możliwie bezproblemowe. Na wolności susły żywią się roślinami, korzonkami, drobnymi zwierzętami, małymi ptakami i jajkami. Przyrodnicy zajrzeli też teraz do susłów wypuszczonych w ubiegłym roku w Kamieniu Śląskim. - Mają się dobrze, znaleźliśmy 230 nor przez nie wykopanych. Ponieważ szukaliśmy ich na łące, w trawie po kolana, mogliśmy trochę przeoczyć. Z pewnością jest ich dużo więcej - opowiada Borys Kala. - Możemy mówić o lekkim przyroście tej populacji. Nie możemy narzekać - podsumowuje. O pełnym odrodzeniu się susła morgowego w Polsce będzie można mówić jednak dopiero za ok. 10 lat, gdy powstanie parę stabilnych populacji. - Na razie mamy tylko jedną populację susła w Polsce, tę w Kamieniu Śląskim i teraz nową raczkującą w Głębowicach - podsumowuje Borys Kala. Joanna Kuchta Informacja pochodzi z poratalu Tutej.pl