Zmniejszenie zatrudnienia i pensji ma pomóc przetrwać trudny okres. Od początku roku Cegielski zwolnił już ponad 200 osób. Najpoważniejsze kłopoty sprawiła zakładom Cegielskiego upadłość Stoczni Szczecińskiej, która zalega im 105 milionów złotych. Już wiadomo, że pieniędzy tych nie uda się odzyskać w całości, dlatego nie obejdzie się bez zwolnień i obniżki pensji. Jeśli propozycja zostanie przyjęta, pracownicy którzy już drugi miesiąc przebywają na przymusowych urlopach od 1 lipca wrócą do pracy. - Związki zawodowe dały sobie czas do namysłu i chcą się spotkać z zarządem w przyszłym tygodniu. Nie będą raczej protestować - powiedział Tadeusz Pytlak, szef zakładowej Solidarności. - Jest to niewygodne dla mnie jako związkowca, ale żeby uratować 2,5 tysiąca osób trzeba zwolnić 300 - dodaje Pytlak. To jednak nie musi oznaczać końca kłopotów Cegielskiego. - Jeśli sytuacja w przemyśle stoczniowym nie ulegnie zmianie a banki nie przyjdą z pomocą, wtedy będziemy musieli sięgnąć po dalsze zwolnienia i jeszcze bardziej kurczyć nasz obszar wytwarzania - mówił rzecznik firmy Bolesław Januszkiewicz. Nie kończą się tymczasem protesty pracowników Stoczni Szczecińskiej, po tym, jak zarząd firmy złożył w sądzie wniosek o jej upadłość. Dziś kilka tysięcy pracowników upadającej stoczni przemaszerowało głównymi ulicach miasta.