To ważne, bo wyznawcy nie tylko się modlili i słuchali wykładów na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich, ale także zwiedzali miasto, robili zakupy i okupowali kawiarniane oraz restauracyjne ogródki. Przez ostatnie cztery dni różnokolorowe grupy z plakietkami widać było praktycznie w całym śródmieściu. Co więcej, po powrocie do swoich krajów, świadkowie opowiedzą o naszym mieście rodzinom i znajomym. Bywa też, że wizyta świadków przynosi miastu bezpośredni zysk. - Trzy lata temu, podczas poprzedniego międzynarodowego kongresu, wierni odmalowali jupitery na należącym do miasta stadionie Lecha, na którym odbywały się wówczas spotkania - pamięta Rafał Łopka z Biura Prasowego Urzędu Miasta. Mniejsze, krajowe zgromadzenia odbywały się przez lata na stadionie Olimpii. Przed każdym z takich spotkań świadkowie porządkowali obiekt i dokonywali też drobnych prac remontowych. - U nas świadkowie Jehowy nic nie musieli przygotowywać, dostali pawilony w idealnym stanie - podkreśla Anna Smolińska z MTP. - Posprzątali tylko po sobie, ale dzięki temu mniej zapłacili za wynajem - zaznacza. Tym niemniej miasto zyskało i to sporo, choć na razie trudno ten dochód wyrazić w złotówkach. W ubiegłym tygodniu na poznańskiej Ławicy wylądowało dwanaście samolotów ze świadkami Jehowy. Wierni przylecieli z Francji, Ameryki, a nawet z dalekiej Australii. Sporo osób dotarło też do Poznania drogą lądową: świadkowie przybyli bowiem na kongres również z bliższych nam krajów, jak: Czechy, Finlandia, Litwa, Łotwa, Słowacja i Szwecja. - Wiele osób znalazło nocleg u braci i sióstr z Poznania, ale pomimo to zarezerwowane zostały miejsca we wszystkich hotelach w mieście - podkreśla Zdzisław Jesiak, rzecznik świadków Jehowy. Oprócz hotelarzy cieszyli się też restauratorzy i handlowcy. - Przecież wierni zostawili pieniądze w naszych sklepach i punktach gastronomicznych - mówi dobitnie Rafał Łopka. - Fajnie, że tyle ludzi przyjechało do Poznania, może następnym razem powrócą wraz z rodzinami? - wyraża nadzieję. - To prawda, mówili, że chcą wrócić - potwierdza Jan Mazurczak, dyrektor Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej i były przewodnik turystyczny po Poznaniu. - Świadkowie Jehowy są doskonale zorganizowani, lepiej nawet niż uczestnicy konferencji klimatycznej - chwali. - Podczas kongresów kilka tysięcy osób zawsze zwiedza turystyczną część naszego miasta, czyli obszar pomiędzy UAM a Starym Rynkiem. Zatrudniają tłumy anglojęzycznych przewodników i zamawiają u nich spacery, najczęściej trzygodzinne. Interesuje ich wszystko, od Mieszka I po czasy "Solidarności". Wbrew powszechnym sądom, pytają nas też o świątynie katolickie - dodaje. Rozmówca gazety wyjaśnia, że 90 procent gości to Amerykanie. - Wielu z nich z pewnością powróci jeszcze do naszego miasta. A wszystkim im Europa już zawsze będzie się kojarzyć właśnie z Poznaniem - podsumowuje z uśmiechem Jan Mazurczak. Krzysztof Ulanowski