Do zdarzenia doszło we wrześniu ubiegłego roku. 64-letni obecnie Krzysztof D. i 73-latka byli w związku i mieszkali razem przy ul. Mostowej w Poznaniu. Ciało ofiary w jej mieszkaniu po kilku dniach od zabójstwa odkryła administratorka budynku; mieszkańców zaniepokoił "dziwny" zapach. Mężczyzna został zatrzymany, gdy wszedł do mieszkania w trakcie prowadzonych przez policję oględzin zwłok. Twierdził, że "zabrała mu 100 złotych" Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak tłumaczył wówczas, że podejrzany zadał pokrzywdzonej Krystynie M. wiele ciosów nożem w różne części ciała. - Potem zawinął ją w koc i ukrył ciało zakładając na głowę kobiety foliową torbę - opisał prokurator. Po zatrzymaniu Krzysztof D. wyjaśnił, że "do zabójstwa doszło na tle rozliczeń finansowych. Twierdził, że kobieta zabrała mu 100 zł". Proces mężczyzny ruszył w październiku. Przesłuchana w sprawie sąsiadka zmarłej wskazywała, że w domu ofiary często dochodziło do kłótni i awantur, a także do agresywnych zachowań ze strony Krzysztofa D. Wskazywała, że sama była świadkiem, jak oskarżony uderzył Krystynę M. Z kolei znajomi oskarżonego podkreślali, że nigdy nie spotkali się, by Krzysztof D. był agresywny. Prokuratura w mowach końcowych wnosiła o karę 25 lat więzienia. Z kolei obrona o wydane wyroku w dolnej granicy wymiaru kary. "Byłem współuzależniony" Oskarżony w ostatnim słowie podważał opinie biegłych: psychologa i psychiatrów. Wskazywał, że stan, w jakim się znajdował w momencie zdarzenia; silne wzburzenie i stan upojenia alkoholowego, mogło wpłynąć na jego ograniczoną poczytalność. - Ja z tą kobietą żyłem, ja ją kochałem, ja o nią dbałem i byłem współuzależniony. To tak, jak bym gałąź pod sobą odciął. Jak to jest możliwe, żebym ja doszedł do takiego stanu psychicznego, żebym mógł jej krzywdę zrobić? Ukłuć - zgadza się. Ale pamiętam, że ja tylko chciałam wymusić poprzez ukłucie przyznanie się jej do winy, bo dużą wagę do prawdy przywiązywałem - a nie chciałem jej krzywdzić, aż tak bardzo, żeby jej życie zabierać. Bo teraz są dwie ofiary - bo jeszcze ja muszę z tym żyć dalej - powiedział. Dodał też, że bardzo żałuje "tego, że tak się stało".We wtorek Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał oskarżonego winnym zbrodni zabójstwa, z tym że uznał, że Krzysztof D. nie działał w zamiarze bezpośrednim, a ewentualnym. Sąd skazał go na karę 14 lat więzienia.Sędzia Sławomir Szymański podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że z opinii biegłych wynika, że pokrzywdzonej "zadane zostały co najmniej 23 ciosy - ale tych ciosów mogło być więcej - w różne części ciała, zarówno w kończyny, jak i w klatkę piersiową, okolice łopatki (...) najistotniejszy, bo powodujący kłutą ranę klatki piersiowej, penetrujący do wewnętrza do klatki piersiowej i to obrażenie spowodowało śmierć w mechanizmie niewydolności oddechowej. Poszczególne rany, które spowodowały krwawienie zewnętrzne także przyczyniły się do zgonu, który nastąpił w ciągu kilkudziesięciu minut do kilku godzin po zadaniu tych ciosów". "Nie podjął też żadnej próby ratowania" Sędzia zaznaczył, że ustalenie stanu faktycznego w tej sprawie "jeśli chodzi o sam przebieg tego zdarzenia, zadawanie ciosów, musiało się opierać na wyjaśnieniach oskarżonego, które były później weryfikowane". - Jeżeli chodzi o to, że oskarżony działał motywowany tym, aby pokrzywdzona przyznała się do zabrania mu pieniędzy i te pieniądze oddała - tutaj sąd dał wiarę oskarżonemu; nie ma innych środków dowodowych, które mogłyby bądź tę wersję potwierdzić, bądź ją obalić. Zatem rzeczywiście sąd uznał to za wiarygodne. Natomiast nie jest to oczywiście w żaden sposób okoliczność, która mogłaby w jakiś sposób oskarżonego usprawiedliwiać - mówił sędzia. - Niewątpliwie wybuch agresji spowodowany tym, że pokrzywdzona nie chciała mu wydać pieniędzy na kolejny zakup alkoholu, w żaden sposób nie może usprawiedliwiać zadawania kolejnych, licznych ciosów w różne części ciała (...), a tak oskarżony działał, zadając liczne ciosy, silne, które powodowały penetrację do wewnętrznych organów, i stąd sąd nie znalazł podstaw do tego, aby przyjąć, że oskarżony dział jedynie w celu spowodowania uszczerbku na zdrowiu, a śmierć była przez niego w żaden sposób niezamierzona - dodał.Sąd zaznaczył, że "oskarżony godził się na to, że doprowadzi do śmierci pokrzywdzonej, nie podjął też żadnej próby ratowania jej, nie wezwał żadnej pomocy fachowej, medycznej - stąd należało przyjąć, że działał on z zamiarem ewentualnym" - tłumaczył. "Bulwersujące zdarzenie" Sędzia dodał, że do zarzucenia oskarżonemu działania w zamiarze bezpośrednim brakowało jednoznacznego materiału dowodowego. - Gdyby oskarżony chciał śmierci oskarżonej, to niewątpliwie zadałby te ciosy głębsze, liczniejsze i takie, które musiałyby z całą pewnością doprowadzić do zgonu denatki. Stąd też przyjęto tę łagodniejszą kwalifikację - a to też wpłynęło na wymiar kary. Kara, o którą zawnioskował prokurator w wymiarze 25 lat pozbawienia wolności, nawet uwzględniając wcześniejszą karalność oskarżonego, uznana została przez sąd za nadmiernie surową do okoliczności tego zdarzenia, stąd kara 14 lat pozbawienia wolności jest karą dostatecznie uwzględniającą całokształt tego zdarzenia - tłumaczył.- To, co działo się później, mianowicie to, że oskarżony nie podjął, nie wezwał służb, które powinny stwierdzić zgon, zabrać ciało pokrzywdzonej - było zdarzeniem, które na społeczną szkodliwość samego zabójstwa nie wpływało, ale jest to niewątpliwie dla sądu, dla osób, które miały z tą sprawą styczność, zdarzenie w pewien sposób bulwersujące - możliwość przebywania ze zwłokami, spania z tymi zwłokami - mówił.Wyrok wydany we wtorek przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie jest prawomocny. Strony nie wykluczają wniesienia apelacji.