Sprawę z Urzędem Miasta wcześniej wygrał także dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego". Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało, że niesłusznie odmówiono mu podania wysokości premii, które dostali urzędnicy. - Słyszałem, że niemiecka firma chce zbudować przy ulicy Starołęckiej sortownię śmieci i postawić urządzenia do utylizacji odpadów. Na teren zakładu ma wjeżdżać 600 ciężarówek dziennie. A wszystko to w pobliżu Warty i dużego osiedla mieszkaniowego - irytuje się Lechosław Lerczak. W grudniu 2005 roku urzędnicy z Wydziału Urbanistyki i Architektury odmówili Lerczakowi pokazania dokumentów. Ten poskarżył się Samorządowemu Kolegium Odwoławczemu. W kwietniu 2006 roku uchyliło ono decyzję urzędników. Lerczak niedługo cieszył się z tego sukcesu. SKO w październiku 2006 roku zmieniło swoją decyzję. Przyznało rację urzędnikom - opisuje historię Poznaniaka Łukasz Cieśla z "Głosu Wielkopolski" - Istnieje możliwość, że zmieniamy wcześniej podjętą decyzję. Na przykład jeśli pojawią się nowe okoliczności - wyjaśnia "Głosowi Wielkopolski", powody takiej decyzji, Wojciech Szubert, prezes SKO w Poznaniu. Lerczak złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu. Pod koniec marca zapadł prawomocny wyrok. WSA uchylił wcześniejsze zakazy wydawane przez urzędników i SKO. - Generalnie wychodzę z założenia, że na etapie postępowania administracyjnego, czyli na przykład dotyczącego wydawania decyzji o warunkach zabudowy, osoby postronne nie mają wglądu do dokumentów. Takie prawo przysługuje jedynie stronom, które mają swój interes prawny. Ten status nie przysługuje osobom argumentującym na przykład, że zależy im na czystym środowisku ? przekonuje Andrzej Nowak, dyrektor Wydziału Urbanistyki i Architektury poznańskiego Urzędu Miasta. WSA z Poznania jednoznacznie stwierdził, że również na etapie ustalania warunków zabudowy nie można ograniczać dostępu do informacji. Poznański magistrat wprawdzie nieczęsto odmawia udzielenia informacji, jednak jeśli to zrobi, warto złożyć odwołanie. Lechosław Lerczak i dziennikarz "Głosu Wielkopolski" jako jedyni obywatele, licząc od końca 2005 roku, zażalili się do sądu na decyzję urzędników. I obaj wygrali. Eksperci radzą, by w przypadku uzyskania odmowy udzielenia informacji, odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jeśli to nie poskutkuje, pozostaje sąd administracyjny - tłumaczy "Głos Wielkopolski". - Mamy bardzo szeroki dostęp do informacji publicznej. To znaczy do tego, co nie zostało utajnione. Możemy pytać o wszystko, z wyjątkiem tak zwanych danych wrażliwych, tajemnicy służbowej, państwowej lub tajnych danych policyjnych - tłumaczy Grażyna Kopińska, dyrektor Programu Przeciw Korupcji Fundacji Batorego. - Wójtowie gmin często nie chcą podać nazwisk osób, którym umorzyli podatki. Takie działanie jest niezgodne z prawem, bo jawne są wszelkie informacje związane z majątkiem gminy oraz jego uszczuplaniem. Wójt powinien podać nazwiska, ale utajnić adresy zamieszkania tych osób ? wyjaśnia " "Głosowi Wielkopolski" Grażyna Kopińska. Problemy z dostępem do informacji publicznej pojawiają się nie tylko w samorządach, ale i w dużych instytucjach państwowych. Transparency International, organizacja zabiegająca o zwiększenie przejrzystości w życiu publicznym, weszła w spór między innymi z obecnym Marszałkiem Sejmu. Nie chciał pokazać listy osób, między innymi lobbystów, posiadających stałą przepustkę do Sejmu. Tłumaczył, że obowiązuje ustawa o ochronie danych osobowych. TI do dziś nie poznało nazwisk tych osób. Zdaniem Pawła Kamińskiego, wiceprezesa Transparency International, receptą na walkę z "tajemniczymi" urzędami jest wprowadzenie odpowiedzialności finansowej za odmowę. Obecnie istnieje możliwość wytoczenia sprawy karnej, ale nie jest to skuteczna metoda. Mimo kilkunastu wygranych spraw, żaden urzędnik nie został ukarany. Prokuraturom nie udało się udowodnić, że celowo złamali przepisy.