Dziennikarze Echa Miasta sprawdzili, jak funkcjonują punkty informacji, do których przychodzą obcokrajowcy. Głuche telefony Najpierw udali się na dworzec PKP. Co kilka godzin odjeżdża z niego międzynarodowy pociąg do Moskwy lub Berlina. Obcokrajowiec, który chce kupić bilet, nie znając polskiego, ma dużego pecha. - Zgłasza się do nas sporo osób, które narzekają na trudności przy zakupie biletów w kasach PKP - mówi Monika Gościniak z Centrum Informacji Turystycznej w Poznaniu. W dworcowej informacji, przy odrobinie szczęścia, można trafić na pracownika mówiącego po angielsku. Jeśli nie, podróżny otrzyma ołówek i małą karteczkę na której będzie musiał napisać nazwę miejscowości. Później pozostaje mu tylko komunikacja na migi. Nie łatwiej mają ci, którzy chcą uzyskać informację drogą telefoniczną. Nieaktualne numery telefonów na miejskich stronach internetowych to tylko początek problemów. - Nie mówię po angielsku, proszę dzwonić do "Intercity Informacjon" - usłyszeli dziennikarze w informacji kolejowej. Podany łamaną angielszczyzną numer okazał się jednak niepoprawny. Jeszcze mniejszą znajomością angielskiego wykazuje się informacja PKS. - Nie - odpowiedziała telefonistka zapytana po angielsku o połączenie autobusowe do Warszawy, po czym odłożyła słuchawkę i nie podnosiła jej przez najbliższe dwie godziny. O uzyskaniu informacji na dworcu autobusowym przybysz z zagranicy także może zapomnieć. Najlepszą obsługą obcojęzycznych turystów może pochwalić się Ławica. Tak jest, gdy odwiedzi się punkt informacyjny na lotnisku. Dodzwonienie się na infolinię portu graniczy z cudem. - Nie zawsze mam dostęp do internetu, a numer telefonu informacji lotniskowej zapisałem sobie wcześniej - mówi Salim, Turek który przyleciał do Poznania odwiedzić znajomych. - Nikt nie odbierał telefonu i... musiałem przyjechać na Ławicę, żeby się czegokolwiek dowiedzieć - żali się. W transporcie miejskim też bywa ciekawie. - Podeszli do mnie kontrolerzy - opowiada gość z Turcji. - Pokazałem bilet ulgowy i legitymację. Zaczęli mi coś tłumaczyć po polsku. W końcu machnęli ręką i wysiedli. Od współpasażerów dowiedziałem się, że chcieli mi wystawić mandat, bo moja legitymacja nie upoważniała do zniżki. Tylko skąd miałem o tym wiedzieć? - zastanawia się Salim, który przy kontrolerach w autobusie jeżdżącym między dworcem kolejowym, a lotniskiem czuł się jak Polak na tureckim kazaniu. W Poznań idziemy Na Starym Rynku dziennikarze trafiają do Centrum Informacji Turystycznej. Pracownicy znają kilka języków obcych, jednak z obecnymi w środku Francuzami wolą porozumiewać się po angielsku. Po ich wyjściu dziennikarze pytają pracowników, w jakich językach mówią. Wymieniają kilka - w tym francuski. Wychodząc z biura pełnego wielojęzycznych broszur, dziennikarze spotykają strażników miejskich. Zapytani o drogę do Muzeum Archeologicznego, od razu stwierdzają, że nie znają angielskiego. Mimo to, za pomocą kilku słów starają się wyjaśnić, jak tam trafić. Kamil Całus redakcja.poznan@echomiasta.pl