Około godz. 22.30 zespół niemieckiego Antagon TheaterAKTion rozpoczął swój plenerowy spektakl nad jeziorem maltańskim. Właśnie w trakcie trwania tego spektaklu na głowę aktorki runęła część stalowej konstrukcji scenografii. Niestety akcja reanimacyjna pogotowia, które przybyło na miejsce, nie powiodła się. Kobieta zmarła na miejscu. Druga osoba z lekkimi obrażeniami została odwieziona do szpitala. Nikomu z pozostałych członków zespołu teatralnego, ani też z publiczności - nic się nie stało. Sprawą zajęła się policja i prokuratura. Relacje świadków, z którymi rozmawiał reporter RMF, mogą jednak wskazywać, że całe zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem: "Stałem bardzo blisko, żadnej ingerencji nie było. Klapa opadła z wielkim hukiem i przygniotła jedną z aktorek. Druga osoba wytoczyła się spod tej klapy i z tego, co było widać, praktycznie nic się jej nie stało". - Po pierwszych dziesięciu minutach spektaklu scenariusz zmieniło ludzkie przeznaczenie. Gdy frontowa ściana olbrzymiej skrzyni z wielkim hukiem zatrzasnęła się, po czym kilku aktorów rzuciło się - krzycząc - na ziemię, przeszył mnie zimny dreszcz. Wokół zapadła cisza. Improwizacja - pomyślałem. Ciche komentarze stojących obok mnie ludzi mówiły to samo. Tymczasem na oczach wszystkich zebranych rozegrał się prawdziwy dramat. Na widok krwi kilka osób zemdlało. Niektórzy jednak jeszcze przez długi czas patrzyli z niedowierzaniem myśląc, że nadal oglądają sztukę - opisuje zdarzenie Mikołaj, jedna z osób komentujących naszą informację. - Decyzję o kontynuowaniu festiwalu podjęto po konsultacjach z artystami i współorganizatorami. To, co się wydarzyło, było nieszczęśliwym wypadkiem, który nie może powodować przerwania całej imprezy - oświadczył podczas konferencji prasowej dyrektor festiwalu Michał Merczyński. Organizatorzy postanowili, że w miejscu, w którym wydarzyła się tragedia, nie będą prezentowane żadne spektakle. Odwołano też fiestę, tradycyjnie kończącą festiwal maltański. Teren tragedii ciągle zabezpiecza policja. Na miejscu są też funkcjonariusze Państwowej Inspekcji Pracy, którzy sprawdzają, czy przy wypadku uczestniczyły polskie firmy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że organizatorzy dopełnili swoich obowiązków.