To, w jakim charakterze zostaną przesłuchani policjanci, zależy od wyników przesłuchań świadków tego zdarzenia. Wczoraj wieczorem prokuratura przesłuchała świadka, który twierdzi, że policjanci zaczęli strzelać bez ostrzeżenia, jeszcze zanim młodzi mężczyźni zaczęli uciekać. Posłuchaj relacji reportera RMF FM: Przypomnijmy, że 29 kwietnia policjanci z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu usiłowali zatrzymać i wylegitymować kierowcę samochodu marki Rover. Pierwotna wersja głosi, że kiedy jadący nim młodzi ludzie próbowali uciekać autem, policjanci zaczęli strzelać w jego kierunku. Jeden z mężczyzn zginął trafiony w głowę, drugi został ranny. Dziś poddano go kolejnej operacji, w kręgosłupie miał pocisk z policyjnej broni. Najprawdopodobniej nie będzie już nigdy chodził. Podczas sekcji zwłok 19-latka stwierdzono, że chłopak został trafiony kilkoma kulami. Jedna była śmiertelna. W masce auta znaleziono łącznie 20 dziur po kulach. Jeśli okaże się, że policjanci nie musieli użyć broni, grozi im postawienie zarzutu przekroczenia uprawnień, a nawet zabójstwa. Komendant wielkopolskiej policji czeka wprawdzie na dodatkowe wyjaśnienia, ale już teraz broni swoich podwładnych. - Jeżeli na przykład po staranowaniu samochodu policyjnego, usiłował najechać na policjantów, to policjanci mieli prawo użyć broni - uważa Henryk Tusiński. Prokuratura na razie nie ocenia akcji. Czeka na przesłuchanie funkcjonariuszy biorących w niej udział. Policjanci, z powodu szoku, ciągle przebywają w szpitalu. Dziś przesłuchiwani zostaną inni świadkowie, m.in. sanitariusze pogotowia. Przygotowywane są także ekspertyzy biegłych, w tym balistyczna. Dodajmy, że prokuratorzy oglądali już samochód świadka, który także został trafiony pociskiem - prawdopodobnie rykoszetem. Pogrzeb zabitego chłopaka odbył się na cmentarzu w Morasku pod Poznaniem. Nie było przemówień, ksiądz w imieniu rodziny podziękował przybyłym za wsparcie rodziców w cierpieniu.