W lipcu ub.r. w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu mężczyźni otworzyli worek z ciałem Ewy Tylman, dotykali go i robili zdjęcia zwłokom. Ich proces miał się rozpocząć dwa miesiące temu, jednak ze względu na zmianę obrońcy jednego z oskarżonych rozprawa została odroczona do września. Jak podały lokalne media, w poniedziałek w poznańskim sądzie rejonowym mężczyźni przyznali się do winy. Obaj oskarżeni chcą także dobrowolnie poddać się karze. 26-letni Robert K. i 51-letni Mariusz P. zawnioskowali też do sądu o wymierzenie im kary grzywny w wysokości 10 tys. zł. Do ich wniosków przychyliły się wszystkie strony procesu. Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 r., w lipcu 2016 r. z Warty wyłowiono jej ciało. Do Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu przewozili je dwaj pracownicy firmy transportującej zwłoki: 26-letni Robert K. i 51-letni Mariusz P. Otworzyli worek i fotografowali ciało Według prokuratury, po dojechaniu do Zakładu Medycyny Sądowej i złożeniu ciała w prosektorium, jeden z mężczyzn miał otworzyć worek z ciałem, a następnie zaczęli je fotografować - jeden z nich miał też zrobić sobie z ciałem tzw. selfie. Zachowanie obu pracowników zarejestrował monitoring. Prokuratura ustaliła, że pracownicy firmy, która przewoziła zwłoki, nie mieli uprawnień do otwierania worków z ciałami. Ustaliła też, że jeden z mężczyzn przesłał zrobione zdjęcie ciała koledze. Na potrzeby śledztwa zabezpieczono telefony komórkowe Roberta K. i Mariusza P., oraz zapis monitoringu. W trakcie przesłuchania Robert K. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Drugi z mężczyzn, Mariusz P., przyznał się do winy i wyraził żal z powodu tego, co się stało z jego udziałem. Złożył także wyjaśnienia. Proces oskarżonego o zabójstwo Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu trwa proces Adama Z. oskarżonego o zabójstwo Tylman. Według prokuratury, 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia koleżanki, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym mężczyźnie grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. W lutym sąd uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy - za ten czyn grozi kara do trzech lat więzienia. Od tego czasu Adam Z. pozostaje na wolności. Kolejna rozprawa odbędzie się w środę. Anna Jowsa