We wtorek poznańska policja podała, że dzień wcześniej 12-letnia Julia, będąca osobą niesłyszącą od urodzenia, wyszła na spacer razem ze swoją siostrą i mamą. Na ul. Starołęckiej do dziewczynki miało podjechać dwóch nastolatków na rowerach, a jeden z nich miał wyrwać jej aparat słuchowy. Urządzenie jest warte 38 tys. zł. Komendant miejski policji wyznaczył nagrodę w ustaleniu rzekomych sprawców kradzieży. W czwartek rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak poinformował, że funkcjonariusze zajmujący się tą sprawą dotarli do nagrań z kamer monitoringu na ul. Starołęckiej i nabrali podejrzeń, czy rzeczywiście doszło do kradzieży. "Dziś w rozmowie z policjantami mama dziewczynki oświadczyła, że do napadu nie doszło" - powiedział, dodając, że kobieta sama zgłosiła się na policję. Kobieta poinformowała policjantów, że niedawno była z dziećmi nad morzem. "W pewnym momencie jej córka weszła do wody i fala zerwała z ucha aparat. Pomimo poszukiwań urządzenia nie udało się znaleźć. Procesor dźwięku o wartości prawie 40 tys. zł. był ubezpieczony wyłącznie od kradzieży. Ubezpieczenie rzekomo nie obejmowało zagubienia albo uszkodzenia" - opisał Borowiak. Dodał, że kobieta znajduje się w trudnej sytuacji finansowej - sama wychowuje dzieci i nie otrzymuje alimentów. "Zdesperowana postanowiła zgłosić policji napaść i kradzież" - wyjaśnił. Policjanci chcą pomóc niesłyszącej Julii Borowiak podał, że sprawa fałszywego zgłoszenia zostanie skierowana do oceny przez prokuraturę. Kobiecie grozi do dwóch lat więzienia. "Biorąc pod uwagę szczególne okoliczności sprawy, policjanci z Komisariatu Policji Poznań-Nowe Miasto przekazali kobiecie kontakt do trzech fundacji, gdzie otrzyma ona bezpłatną pomoc prawną" - dodał Borowiak. Policjanci chcą też pomóc 12-letniej niesłyszącej Julii. "Dziewczynka mimo tego incydentu nie powinna być pokrzywdzona i pozbawiona urządzenia pozwalającego jej normalnie żyć" - podkreślił Borowiak dodając, że na razie funkcjonariusze nie podjęli decyzji o formie pomocy.