Kobieta zaginęła w Poznaniu w listopadzie 2015 roku. W lipcu 2016 roku z Warty wyłowiono jej ciało. Zwłoki w wodzie wypatrzył mężczyzna, który nie tylko powiadomił policję, ale i zrobił ciału zdjęcia. Następnie wysłał je znajomym, próbował też zainteresować zdjęciami media. Do próby sprzedaży zdjęć mediom miał go zachęcać pracodawca. "Gazeta Wyborcza" podała w piątek, że choć mężczyźni mieli odpowiedzieć za utrudnianie śledztwa, ostatecznie prokuratura wycofała zarzuty. Nie było przestępstwa Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur Prus powiedziała w piątek, że śledczy po zbadaniu sprawy ustalili, iż nie doszło do popełnienia przestępstwa. "Te osoby nie dysponowały materiałem pochodzącym z postępowania. Wykazały zamiar sprzedania czy też przekazania zdjęć mediom, ale to nie doszło do skutku" - wyjaśniła. Gazeta napisała, że mężczyźni szukali nabywców wśród lokalnych i ogólnopolskich mediów. Negocjacje z jedną z redakcji przerwała policja - o próbie sprzedaży zdjęć funkcjonariusze dowiedzieli się od dziennikarzy oburzonych propozycjami. Tuż po znalezieniu zwłok Tylman policja informowała, że udało się zabezpieczyć wszystkie zdjęcia, które robiły ciału niepowołane osoby. Były to też zdjęcia wykonane przez pracowników firmy, która transportowała zwłoki kobiety do zakładu medycyny sądowej. Selfie z ciałem Po przywiezieniu zwłok do Zakładu Medycyny Sądowej, jeden z mężczyzn otworzył worek z ciałem, następnie obaj zaczęli je fotografować - jeden z nich miał też zrobić sobie z ciałem tzw. selfie. Zachowanie obu pracowników zarejestrował monitoring. We wrześniu ub. roku sąd wymierzył pracownikom firmy transportującej zwłoki kary po 10 tys. zł. 26-letni Robert K. i 51-letni Mariusz P. przyznali się do winy. Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu trwa proces Adama Z., oskarżonego o zabójstwo Tylman. Według prokuratury, 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia koleżanki, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym mężczyźnie grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Przed rokiem sąd uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy - za ten czyn grozi kara do 3 lat więzienia. Od tego czasu Adam Z. pozostaje na wolności.