- Już dłużej tego nie wytrzymam - miał zwierzyć się przyjacielowi. Wspomniał również o tym, że ma skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Zlitowała się nad nim bratowa. Był u niej kilka dni. - Miał depresję, wyglądał na załamanego. Nie był zbyt rozmowny, ale z tego, co mówił, wynikało, że nie układa mu się najlepiej - mówi bratowa. To było kilka dni przed śmiercią. O tym, że Zdzisław nie żyje, dowiedziała się na ulicy od obcych osób. - Od jego żony nie dostaliśmy żadnej informacji, a przecież mieszkamy po drugiej stronie wsi - mówi kobieta. Policja jest oszczędna w informacjach na temat ostatnich chwil życia 64-letniego mężczyzny. - Zdarzenie miało miejsce 25 stycznia w Kaczanowie (właściwie na granicy Bierzglinka i Kaczanowa - przyp. red). Na jednej z posesji w garażu pasierb znalazł zwłoki swojego ojczyma. Osoba ta popełniła samobójstwo przez powieszenie. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura - informuje Krzysztof Szcześniak z KPP we Wrześni. Gdy ktoś odbiera sobie życie, pojawia się pytanie - dlaczego? W okolicy zaczęło huczeć od plotek. Do redakcji dotarł list. Niektóre informacje w nim zawarte, dotyczące przyczyn samobójstwa, są szokujące. Według autora nad tym mężczyzną od dłuższego czas znęcano się fizycznie i psychicznie. Miało polegać to na biciu i wyrzucaniu go z domu, dlatego pomieszkiwał w szopie. Ponoć zmuszano go również do zaciągania zobowiązań finansowych, w związku z tym z 1500 zł emerytury na życie zostawało mu 50 zł. Reszta szła na pokrycie długów żony. Mężczyzna pracował dorywczo, bo nie miał za co żyć. Żona samobójcy mieszka w Bierzglinku, w pobliżu granicy z Kaczanowem. Jej dom to piętrówka z zabudowaniami gospodarczymi. Kobieta na początku nie chce rozmawiać na temat Zdzisława. Przekonuje ją dopiero treść listu. - To od początku do końca nieprawda, w tym liście nie ma prawdziwych informacji - mówi wdowa. - Śmierć męża to dla mnie tragedia. Niech ludzie zostawią go już w spokoju i za niego się pomodlą - dodaje. Kobieta nie chce się ustosunkować do zarzutów stawianych w liście. Najbardziej ubodło ją zdanie o tym, że trzymała męża w szopce. - Zaraz panu pokażę, gdzie mieszkał - rzuciła niespodziewanie. Pokazano mi czteropokojowe, dobrze wyposażone mieszkanie na piętrze piętrówki z osobnym wyjściem. W mieszkaniu była suczka boksera - Sara. Posesja ma również zabudowania gospodarcze. To tam doszło do tragedii. - Nie dawał żadnych znaków, że coś jest nie tak. Naprawdę wszyscy byliśmy zaskoczeni - mówi żona. Treść listu wywołuje wśród domowników poruszenie. Domyślają się, kto może być autorem tej korespondencji. Pasierbica wskazuje na rodzinę Zdzisława z Kaczanowa. Rodzina z Kaczanowa nie ma jednak z listem nic wspólnego, tyle tylko, że "przychylają się" do jego treści. Potwierdzają, że niektóre wydarzenia miały miejsce, innych nie są w stanie zweryfikować. Część znają tylko ze słyszenia. - Na pewno prawdą jest to, że przed śmiercią nie chciał mieszkać u żony, ponieważ kilka dni pomieszkiwał u mnie. Wiem, że szukał jakiegoś lokalu, żeby urządzić się samemu - mówi bratowa. - Nie wiem, czy miał raka żołądka, czy inne dolegliwości. Był bardzo skryty i o takich sprawach nie rozmawialiśmy. Na zdrowego człowieka jednak nie wyglądał - dodaje. Śmierć Zdzisława wstrząsnęła również rodziną z Kaczanowa. Odwiedziono nas od rozmowy z bratem samobójcy, który po tym zdarzeniu mocno się rozchorował. Siostry Zdzisława nie zastaliśmy w domu. - Jesteśmy umówieni z prokuratorem na rozmowę w sprawie okoliczności śmierci mojego szwagra, ponieważ niczego nie wiemy. Chcemy, aby prokurator wyjaśnił wszystkie nasze wątpliwości - mówi bratowa. - Zdzisiu od 10 lat nie mieszkał w Kaczanowie, ale u żony w Bierzglinku. Czasem widywaliśmy się na ulicy, bo przecież to niedaleko. Jak Zdzisiu mieszkał jeszcze w Kaczanowie, to działał w LZS-ie, organizował z chłopkami mecze i inne zawody - mówi Waldemar Bartkowiak, sołtys Kaczanowa i Neryngowa. - Byłem na jego pogrzebie. Niewiele dowiedziałem się o przyczynach jego desperackiego kroku. Po wsi plotki chodzą, ale to tylko plotki - mówi Mirosław Zgoliński, sołtys Bierzglinka. - To był religijny człowiek, widać było go w kościele. Z tego co wiem, księdzu dużo pomagał przy parafii - dodaje. - Prokuratura prowadzi postępowanie przygotowawcze w kierunku artykułu 155 kodeksu karnego, to jest nieumyślnego spowodowania śmierci. Prowadzone są czynności, które mają na celu potwierdzenie lub wykluczenie udziału osób trzecich w tym zdarzeniu - mówi Krzysztof Helik, prokurator rejonowy we Wrześni. FIB * Imię samobójcy zostało zmienione.