Od miesięcy z centrum miasta znikają bowiem uliczne latarnie, pozostawiając po sobie smutne wrażenie wszechobecnego wandalizmu. Pierwsze ubytki dało się zauważyć już wiosną ubiegłego roku. To wtedy na ulicy Żydowskiej w miejscu eleganckiej, stylizowanej na zabytkową, latarni pojawił się szpetny niebieski worek, oplatający wystające z ziemi kable. - Wygląda to okropnie. Taki wystający z ziemi tłumok w ogóle nie komponuje się z otoczeniem poznańskiej Starego Rynku - żali się zatroskany pan Artur, mieszkaniec ulicy Żydowskiej. Stylizowanych latarni brakuje także na ulicach Wronieckiej i Al. Marcinkowskiego. Niestety jednej lampy brakuje też na trasie, którą pokonują tysiące turystów idących do Fary. Idąc ulicą Świętosławską w kierunku kościoła można się natknąć na wystający z chodnika kikut, będący połową miejskiej lampy. - Sprawia to wrażenie, jakby po Poznaniu grasowała banda złomiarzy kradnących latarnie lub ekscentrycznych kolekcjonerów - żartuje pan Artur. Na szczęście nie trzeba obawiać się nowej fali przestępstw kryminalnych. Brak elementów oświetlenia ulicznego w obrębie Starego Miasta tłumaczyć trzeba pustkami w magazynach. - Latarnie zostały uszkodzone przez samochody. Nowe są już zamówione u producenta - tłumaczy Piotr Owczarek z Zarządu Dróg Miejskich. - Niestety czas oczekiwania na te elementy jest długi, bowiem nie są one produkowane seryjnie, a jedynie na indywidualne zamówienie ZDM-u - wyjaśnia. Wiele ulic, na których brakuje latarni to trakty spacerowe, z których korzystają turyści z Polski i zagranicy. Braki widoczne od wielu miesięcy pozostawiają więc niekorzystny obraz Poznania w ich pamięci. Na szczęście Piotr Owczarek z ZDM zapewnia, że ten stan szybko się zmieni: - Gdy tylko dotrą zamówione elementy, przystąpimy do naprawy. Elwira Trzcielińska Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl