Miejscowi przystąpili do meczu dość poważnie osłabieni. W zespole tym razem zabrakło Wojtka Żeleźniaka. Siła ognia zespołu była więc znacznie mniejsza. W zasadzie już pierwsza połowa tego meczu pokazała, że goście nie będą mieć większych problemów ze zdobyciem kompletu punktów. Polonia słabo radziła sobie w ataku. W pierwszych 10 minutach zdobyła zaledwie 7 punktów, a do przerwy miała ich tylko 20. W tym czasie goście z Konina zdobyli już 39 punktów. 19-punktowa strata jest co prawda do odrobienia, ale Polonii na ten wyczyn tego dnia nie było stać. W III kwarcie miejscowi zbliżyli się do rywala na 10 punktów, ale na więcej MKS MOS Konin już nie pozwolił. Na osłodę Polonii pozostały dwie, nieznacznie wygrane kwarty w drugiej części spotkania. Losów pojedynku to jednak nie odwróciło i przyjezdni dość spokojnie wygrali w Trapezie (59:72). - W I połowie zagraliśmy na bardzo słabej skuteczności. Widoczny był brak wiary we własne możliwości. Może gdyby był Żeleźniak, który nie mógł zagrać ze względu na pracę mecz by wyglądał inaczej. Po przerwie było lepiej, ale marna to pociecha. Byliśmy po prostu słabsi - powiedział Zenon Sosiński, trener Polonii 1912 Leszno. Polonia 1912 Leszno - MKS MOS Konin 59:72 (7:18, 13:21, 18:15, 21:18) Punkty dla Polonii zdobywali: Zajc 16, Imieliński 11, Janiszewski 7, Zachacz 6, Samól 5, Mazur 5, Pawlak 5, Kenkel 3, Markiewicz 1. Kolejne spotkanie Polonia rozegra także na własnym parkiecie. Będzie to już początek rundy rewanżowej. W sobotę, 13 grudnia o godzinie 15.00 leszczynianie podejmować będą Sokoła Międzychód.