Wcześniej funkcjonariusz miał wielokrotnie sygnalizować kierownictwu komendy o prześladowaniu go przez bezpośrednich przełożonych. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Sześciu z siedmiu pełniących obecnie służbę dzielnicowych w kolskiej komendzie nie przychodzi do pracy - potwierdziła jej oficer prasowa sierż. sztab. Weronika Czyżewska. Nieoficjalnie RMF FM ustaliło, że formalnym powodem chorobowego ma być piątkowa tragedia w jednostce. Zwolnienia to forma sprzeciwu Z informacji RMF wynika też, że to jednocześnie forma sprzeciwu wobec braku zdecydowanej reakcji kierownictwa na niepokojące sygnały od tragicznie zmarłego policjanta. Jego koledzy również sygnalizowali przełożonym o coraz gorszej kondycji psychicznej mężczyzny. Bezpośredni przełożony dzielnicowych w dniu tragedii miał zeznać wewnętrznym służbom wyjaśniającym zdarzenie, że wielokrotnie otrzymywał sygnały od funkcjonariuszy mówiące o tym, że w wydziale prewencji, pod który podlegają, "dzieje się źle". Szczególnie narażony na mobbing miał być właśnie Mariusz O. Cieszył się dobrą opinią 33-letni funkcjonariusz służył w policji od ok. 10 lat. Według ustaleń RMF, cieszył się bardzo dobrą opinią zarówno wśród kolegów z pracy, jak i mieszkańców rewiru, na którym pracował. W miniony piątek, 29 maja, kiedy wrócił do jednostki i miał się rozliczyć ze służby - policjanci usłyszeli głośny huk dobiegający z pomieszczenia, w którym przebywał. Był to strzał z broni służbowej. Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe, a policjant w stanie ciężkim, z poważnymi obrażeniami głowy trafił do szpitala. Po kilku godzinach lekarze poinformowali jednak o śmierci mózgu mężczyzny. Początkowo służby informowały o tym, że okoliczności zdarzenia wskazują na nieszczęśliwy wypadek. Według informacji RMF, całkowicie przeczą temu jednak ślady zabezpieczone na miejscu i miejsce rany postrzałowej. To, że do tragedii mogło dojść np. podczas rozładowywania broni przed jej zdaniem, może też wykluczać niedawne zarządzenie komendanta mówiące o tym, że na czas epidemii COVID-19, funkcjonariusze mają zabierać broń do domu. Takie rozwiązanie wdrożono, by uniknąć kontaktu z obsługą stanowiska kierowania i ewentualnego paraliżu jednostki w przypadku konieczności kwarantanny. Próba przeszukania laptopa Śledztwo w sprawie piątkowej tragedii wszczęła Prokuratura Rejonowa w Kole. Początkowo śledczy przyjęli kwalifikację zdarzenia na podst. art. 156 KK, mówiącego m.in. o nieumyślnym spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Na początku tygodnia nie wykluczali jednak zmiany przepisu, na podstawie którego będą wyjaśniać sprawę, biorąc pod uwagę, że działanie policjanta było najprawdopodobniej celowe. W środę, 3 czerwca, jednak akta trafiły do prokuratury regionalnej w Poznaniu, która skierowała je do prokuratury okręgowej. "W najbliższych dniach będzie jasne, która z podległych jej jednostek będzie kontynuować śledztwo" - poinformowała RMF FM prok. Anna Marszałek z prokuratury regionalnej. Według nieoficjalnych informacji dziennikarzy RMF, krótko po tragedii do miejsca zamieszkania zmarłego funkcjonariusza przyjechali policjanci, którzy do najbliższych skierowali prośbę o przeszukanie i zatrzymanie laptopa 33-latka. Nie zgodziła się na to rodzina. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie zaprzeczyła jednak, jakoby prokurator prowadzący sprawę zlecał tego rodzaju czynności. "Nie ma w aktach żadnej informacji ani o zleceniu przeszukania mieszkania, ani o zatrzymaniu jakiegokolwiek przedmiotu" - mówi prok. Aleksandra Marańda. Pogrzeb funkcjonariusza ma się odbyć pod koniec tygodnia. Jego bliscy zgodzili się na asystę kompanii honorowej z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu. Mariusz O. miał żonę i dwójkę dzieci. Mateusz ChłystunOpracowanie: Arkadiusz GrochotCzytaj też na stronie RMF24.pl.