2 lata temu 27-letni starszy posterunkowy jechał do lekarza prywatnym samochodem. Gdy w pewnym momencie kierowca innego pojazdu wymusił na nim pierwszeństwo przejazdu, policjant ruszył w pogoń. Zrobił tak, bo - jak tłumaczył później - zachowanie kierowcy wydało mu się podejrzane. Dogonił go na parkingu i chciał wylegitymować. Mężczyzna próbował uciec, doszło do szarpaniny. Później okazało się, że pułkownik Wojska Polskiego miał 1,6 promila alkoholu we krwi. Za jazdę samochodem po pijanemu i pobicie funkcjonariusza sąd wojskowy skazał dwa lata temu oficera na 4 miesiące w zawieszeniu, grzywnę i zabrał mu prawo jazdy na 2 lata. Ale dziś poznański sąd rejonowy skazał policjanta za przekroczenie uprawnień i pobicie pijanego kierowcy. Policjant, który według różnych sądów bił albo był bity, dostał pół roku więzienia w zawieszeniu. Reporter RMF FM w dużym skupieniu wysłuchał orzeczenia poznańskiego sądu, ale jak sam przyznał, nie potrafi wytłumaczyć owej sprzeczności. Z orzeczenia wynika, że były żołnierz w czasie procesu złożył fałszywe wyjaśnienia - choć nie wiadomo, czego one dotyczyły - oraz że rzeczywiście jechał po pijanemu i że szarpał się z policjantem. Ten ostatni był po służbie, ale miał prawo interweniować. Sąd dziś przyznał, że owe prawo rzeczywiście miał, ale... nie musiał z niego korzystać. Policjanci, koledzy skazanego, jeszcze na sali sądowej skomentowali to tak: - Jeśli policjant nie musi podejmować interwencji po służbie, to wychodzi na to, że mamy ją podejmować tylko na służbie, kiedy jestem w mundurze. Wyrok jest nieprawomocny. Policjant zapowiedział, że złoży apelację. Ciekawe, co orzeknie kolejny sąd: bił czy jednak był bity?