Kobieta w sobotni wieczór wracała od koleżanki z okolic miejscowej stacji PKP. Szła na skróty, polną drogą. Z coraz większym trudem przedzierała się przez zaspy. Gdy była jakieś 200 metrów od domu, upadła i nie mogła wydostać się z zaspy. - Stałam w tym śniegu po pas, mokra i zziębnięta. Strach był ogromny - widziałam dom, a nie mogłam do niego iść. Nie miałam już siły, nogi zapadały się w kolejne warstwy śniegu - wspomina Anna Bojek z Rojęczyna. - Zapaliłam papierosa i zadzwoniłam na policję. Policjanci przyjechali bardzo szybko. Jechali na sygnale, by kobieta widziała radiowóz i pomogła naprowadzić na siebie policjantów. - Mogę powiedzieć, że uratowali mi życie. Nie miałam szans na to, by sama wydostać się z tych zasp. Pewnie bym zamarzła - uważa pani Anna. maks