W operacji odbicia zakładnika w gminie Duszniki w powiecie szamotulskim (woj. wielkopolskie) wzięło udział kilkudziesięciu policjantów. Sprawę prowadziła specjalna grupa powołana przez Komendanta Głównego Policji. - Priorytetem było bezpieczeństwo porwanego i dlatego po pierwsze został on uwolniony, a dopiero potem zatrzymaliśmy podejrzewanych - powiedział komendant Rzymkowski. Chłopak, uczeń jednej z poznańskich szkół średnich, zaginął 11 maja w drodze do szkoły. Krótko potem napłynęło żądanie okupu za jego uwolnienie. Porywacze chcieli miliona złotych. Rodzice chłopaka zajmują się rolnictwem. Jak poinformowano podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, uprowadzony był przetrzymywany w specjalnie skonstruowanym pomieszczeniu, które było odpowiednio wyciszone, wyposażone w łóżko i toaletę. Wejście było zamaskowane - prowadziło przez właz kanalizacyjny. Policja ustaliła, że za porwaniem stoi grupa kierowana przez Michała K. - poszukiwanego listem gończym za kradzieże samochodów sprzed pięciu lat; w jej skład wchodzili też Hubert N., Patryk K., syn herszta grupy i zarazem znajomy uprowadzonego, oraz Jacek N. W sprawie zatrzymano też dwie kobiety. Mężczyźni zamieszani w tę sprawę to mieszkańcy kilku miejscowości leżących w okolicach Dusznik. Podczas przeszukania policja znalazła dwie sztuki broni palnej i kamizelkę kuloodporną. Cała szóstka usłyszy zarzuty uprowadzenia, za co grozi do 15 lat więzienia. Prokuratura nie wyklucza kolejnych zatrzymań, może też zmienić się kwalifikacja czynu. - Jeśli podczas zeznań okaże się, że porwany był dręczony, to zagrożenie wysokością kary może się zwiększyć do 25 lat - powiedziała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus. Dodała, że chłopak jest w dość dobrej kondycji psychofizycznej; wrócił już do rodziny. Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, która wszczęła śledztwo.