Chodzi o tę samą sieć klubów. Z relacji osób, które zgłosiły się do wielkopolskich policjantów wynika, że klienci lokalu mogli być odurzani i budzili się z rachunkami opiewającymi na dziesiątki tysięcy złotych. - W opisywanych przez poszkodowanych przypadkach wyglądało to tak, że klient po opuszczeniu lokalu stwierdzał, iż z karty płatniczej zeszło mu bardzo dużo pieniędzy. Sprawę analizują policjanci z wydziału dochodzeniowego, sprawdzają, czy mogło dojść do przestępstwa - poinformował rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak. Jak dodał, pierwsze zgłoszenia policja otrzymała w 2013 roku. Potwierdził, że trwają analizy krwi poszkodowanych, którzy nie wykluczają, że mogli być odurzeni. Podobną sprawę bada też Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ. Jak poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Przemysław Nowak, chodzi o śledztwo w sprawie "doprowadzenia pokrzywdzonego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie blisko 90 tys. zł". - Miało to miejsce w połowie stycznia. Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów - dodał Nowak. Opisująca sprawę klientów lokalu "Gazeta Wyborcza" podała, że w ten sam sposób - jak w Poznaniu i Warszawie - mogli być poszkodowani klienci klubów m.in. w Krakowie, Gdańsku i Kielcach. Osoby, które nie płaciły kartami płatniczymi, miały odzyskiwać świadomość z podpisanymi przez siebie oświadczeniami w sprawie zwrotu długów za usługi gastronomiczne. Według "GW" kluby prowadzi agencja reklamowo-marketingowa z Krakowa, której szefem jest Jan S., czekający na proces i oskarżony o kierowanie gangiem fałszerzy dokumentów.