W poniedziałek rano 22-latka z dwójką dzieci w wieku 5 i 18 miesięcy wsiadła do autobusu PKS Kalisz w Złotnikach Wielkich. Dojechała do Kalisza. W kasie na dworcu kupiła bilet, aby dostać się do innej miejscowości. Do momentu odjazdu autokaru siedziała w poczekalni PKS. Młodszego syna trzymała w nosidełku. Po niespełna półtoragodzinnej podróży kaliskim pekaesem wysiadła na przystanku w Klęce, gdzie czekała na nią starsza kobieta. Kierowcy obu pojazdów z którymi jechała kobieta podkreślają, że w trakcie podróży zachowywała się spokojnie. Miała przy sobie dziecko, które ani razu nie zapłakało. TU PRZECZYTASZ WIĘCEJ O SPRAWIE Na razie nie wiadomo, czy matka podróżowała z martwym już dzieckiem, czy chłopczyk zmarł tuż po opuszczeniu autobusu. - Pogotowie wezwała właśnie matka dziecka, która tego dnia wróciła z synem z podróży autobusem do domu. Wyjmując chłopca z nosidełka zauważyła, że dziecko nie oddycha. Na miejscu przeprowadzono oględziny zewnętrzne zwłok dziecka z udziałem biegłego z dziedziny medycyny sądowej - mówi portalowi faktykaliskie.pl Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. W środę przeprowadzono sekcję zwłok malucha. - Nie stwierdzono jakichkolwiek śladów obrażeń wewnętrznych lub zewnętrznych wskazujących na działanie osób trzecich - dodaje rzeczniczka. Prokuratura bada, czy chłopiec zmarł w trakcie podróży, czy może matka wsiadła do autokaru z martwym już dzieckiem i w pewnym momencie zorientowała się, że chłopczyk nie żyje. Zdaniem pracowników PKS Kalisz, kobieta często podróżowała na trasie Złotów - Kalisz - Klęka. Prawdopodobnie odwiedzała rodzinę pod Kaliszem. - Kojarzą ją kasjerki - mówi Mariusz Mironowicz z Kaliskiego Przedsiębiorstwa Transportowego.22- letnia kobieta na razie nie usłyszała ewentualnych zarzutów. Nadal pod jej opieką znajduje się również starszy, półtoraroczny syn. faktykaliskie.pl