Ale zanim o koncercie - słów kilka o artystach, by określenie 'wybitni' nie pozostało bez pokrycia. Zacznę może od Adama Pierończyka. Ten pochodzący z Elbląga, a mieszkający w Krakowie saksofonista jest uważany za jednego z najważniejszych i najbardziej kreatywnych artystów dzisiejszej polskiej sceny jazzowej. Nazwiska muzyków, z którymi współpracował, budzą szacunek. Dla przykładu byli to Gary Thomas, Sam Rivers, Bobby McFerrin czy Tomasz Stanko i Leszek Możdżer. Maciej Grzywacz ukończył Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie oraz Wyższą Szkołę Muzyczną w Monachium. Po egzaminie dyplomowym w monachijskiej uczelni został przyjęty do fundacji Jehudi Menuhina Live Music Now i koncertował dla niej w Niemczech jako gitarzysta klasyczny. Oprócz dwóch autorskich płyt "Things Never Done" (z udziałem wybitnego trębacza z Nowego Yorku Avishai Cohen) i "Forces Within" (we współpracy z kanadyjskim perkusistą Tylerem Hornb) gitarzysta udziela się w zespole (0-58) i współpracuje z wieloma wielkimi polskiej sceny jazzowej. Perkusista Krzysztof Gradziuk jest absolwentem Instytutu Jazzu i Muzyki Rozrywkowej na Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie perkusji Adama Buczka. W roku 2003 otrzymał semestralne stypendium Hohschule fur Musik und Theater w Lipsku (Niemcy), a w roku 2004 brał udział w Summer Jazz Workshop w Louisville (USA) w klasie Johna Riley i Steve'a Davisa. Nagrał krążki "Scandinavia" i "Straight Story", pogrywa z ze szwedzkim saksofonistą Thomasem Gustafssonem a także Piotrem Wojtasikiem, Maciejem Sikałą i innymi. I wreszcie Piotr Lemańczyk - wielokrotnie nagradzany podczas jazzowych festiwali kontrabasista i kompozytor, który ma w swoim dorobku dwie autorskie płyty, które zebrały znakomite recenzje a także udział w nagraniu blisko dwudziestu płyt z najwybitniejszymi polskimi muzykami jazzowymi. Na co dzień współpracujący m. in. ze Zbigniewem Namysłowskim, Maciejem Sikałą i Januszem Muniakiem. Uff... kreatywni ci muzycy jazzowi, wszędzie ich pełno. Ale uważam, że takie wprowadzenie było konieczne, by podkreślić rangę sobotniego wydarzenia. To byli mistrzowie kreujący oblicze sceny jazzowej w Polsce. I to potwierdzili swoim koncertem. Widziałem szczęśliwe twarze słuchaczy łapczywie chłonące każdy dźwięk wydobywający się z instrumentów muzyków. A i ci byli niezwykle szczęśliwi, zresztą wyraził to wprost lider formacji - Piotr Lemańczyk, który po prezentacji szalonego, dynamicznego, otwierającego płytę "Village Time" - "Foreground" powiedział, że jest szczęśliwy, że może zagrać w takim doborowym towarzystwie, a i przedstawić swoje świeżutkie dziecko, czyli wspomniany wyżej krążek. I zabrzmiał następnie "Freak out zone" będący impresją na tematy prezentowane przez Johna Coltrane. I jedyny taki spokojny, balladowy wręcz utwór czyli "Smile of bliss". Tutaj Krzysztof Gradziuk zaprezentował umiejętności gry na czerwono-czarnych "pędzelkach". Subtelne to były dźwięki, niezwykle precyzyjne i wysmakowane. Ale w pozostałych kompozycjach Krzysztof uwijał się jak w ukropie na tej swojej perkusji. Dwoił się i troił, aż chwilami unosił nad tymi swoimi garami, stukał, pukał chcąc wykorzystać każdy element swojego instrumentu. Adam Pierończyk prezentował ani taniec z gwiazdami, ani taniec na lodzie - a taniec z saksofonem, czyli długie, rozbudowane, wysmakowane solówki nagradzane licznymi brawami. Maciej Grzywacz najbardziej dostojny, najbardziej stonowany z całej grupy prowadził natchnione dialogi ze swoją gitarą. Nie "Dialogi z podłogi" jak swego czasu Darek Puch w pewnym muzycznym periodyku, ale dialogi z dźwiękami, w bardzo specyficznej postawie półukłonu. A Piotr Lemańczyk tulił i obejmował swój kontrabas jak dżokej swojego konia podczas Wielkiej Pardubickiej, co to szepta czułe słówka swojemu zwierzęciu podczas stępa czy zachęca do szalonego wysiłku w trakcie obłędnego kłusu. Chwilami Lemańczyk przypominał swoimi ekspresyjnymi ruchami mrocznych muzyków skandynawskiej formacji Apocalyptica. Przed przerwą zabrzmiał jeszcze "Able to fly". A po przerwie "Turn to the mind". I dalej, że tak powiem, a capella popis kompozytora wszystkich utworów na "Village Time" - Piotra Lemańczyka. Po chwili przyłączył się do niego Krzysztof Gradziuk, który ponownie wypędzelkował te swoje grajotka. I ta wspaniała kreacja przeszła płynnie w "No matter blue" - najbardziej kopniętą kompozycję na krążku. Bardzo schizofreniczną, nie wiedzieć czemu przywołującą w moim intelekcie skojarzenia z "Różową panterą". Następnie wyjątkowo, co zaznaczył w swojej zapowiedzi Piotr Lemańczyk, zabrzmiał utwór z autorskiej płyty Macieja Grzywacza "Forces Within" - Chinook ale tak przearanżowany, by możliwość do wypowiedzi miała także reszta muzyków, a nie tylko sam Maciek. I na koniec usłyszeliśmy, zamykający także płytę "Better half". Tak, to był jazz w przyjemnej i niczym nie skrępowanej formie, zaprezentowany z niezwykłą wirtuozerią, a jednocześnie podany przyjemnie dla ucha. Śmiali się ze mnie moi znajomi, że niedługo chleb ze smalcem będę jadł, bo tradycyjnie już opuściłem Blue Note z krążkiem Piotr Lemańczyk "Village time", jakże by inaczej. Osobiście nie mam nic przeciwko tak wykwintnemu daniu, w szczególności podanemu z dorodnym kwaszonym ogórkiem. To rarytas przecież. Być moje serce miałoby inne zdanie na ten temat, ale to nie miejsce i nie czas, by rozwodzić się nad poziomem cholesterolu we krwi. Ważne, że teraz słucham sobie muzyczki i to jest szczęśliwy czas... Piotr Lemańczyk - kontrabas; Adam Pierończyk - saksofony; Maciej Grzywacz - gitara; Krzysztof Gradziuk - perkusja Szymon Kropaczewski Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl