O tym, że nietrzeźwa Zofia Ł., mieszkanka Biechowa, opiekuje się dziećmi, funkcjonariusze z Komisariatu Policji w Miłosławiu dowiedzieli się w piątek 27. marca późnym popołudniem. Policjanci otrzymali tę informację od Kaliny Jackowskiej, kuratorki wrzesińskiego sądu, która sprawowała nadzór nad rodziną. - Podczas kontroli miała podejrzenia, że kobieta opiekująca się dziećmi jest w stanie nietrzeźwości. Wskazywało na to jej zachowanie - informuje Krzysztof Szcześniak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji we Wrześni. - Na miejsce natychmiast zostali skierowani policjanci. Kobieta została poddana badaniu alkotestem. Jak się okazało, 37-letnia mama opiekowała się dziećmi, mając ponad 1,81 mg/dm3 alkoholu, czyli w przeliczeniu na promile daje to aż 3,6 alkoholu w organizmie. Pod jej opieką przebywało w tym czasie czterech chłopców - najstarszy miał 9 lat, najmłodszy zaledwie 10 miesięcy. W domu znajdowała się też 16-letnia córka. W mieszkaniu nie było nikogo z rodziny, kto mógłby zająć się dziećmi (jak ustaliliśmy, mąż pijanej kobiety przebywa w areszcie, zaś ona sama poprzez nadzór kuratora ma ograniczone prawa rodzicielskie). Dzieci zostały przewiezione do Ośrodka Wspomagania Dziecka i Rodziny w Kołaczkowie, gdzie przebywają do dziś (z wyjątkiem córki, która odmówiła wyjazdu do ośrodka). - Cała sytuacja była na tyle poważna, że dzieci musiały do nas trafić. Zaaklimatyzowały się tutaj, mają bardzo dobrą opiekę. Nie można powiedzieć, że były zaniedbane - mówi Magdalena Zając, dyrektor Ośrodka Wspomagania Dziecka i Rodziny w Kołaczkowie. - Matka była ich odwiedzić. Ale z uwagi na dobro dzieci nie mogę nic więcej powiedzieć. W Biechowie całą sprawą mieszkańcy nie są zaskoczeni. Dziwią się tylko, że dopiero teraz 37-letniej matce postanowiono zabrać dzieci. - Już dawno powinni to zrobić - stwierdza jedna z sąsiadek pijanej kobiety. - Ona od rana do wieczora chodzi spita, oszczana po kolana. W zeszłym roku na miejscowej zabawie, krótko przed terminem urodzenia, piła ile tylko mogła. - Bywało, że dzieci zimą przy wysokich mrozach biegały po dworze na boso czy w krótkich rękawach - dopowiada kolejna z sąsiadek. - Chłopcy mali, ale potrafią nieźle psocić. Kiedyś nawet sąsiad jednemu zwrócił uwagę. Usłyszał wtedy od niego, że jest ch... i ma się odpier...ć - mówi nasz kolejny rozmówca. - Ale kto ma te dzieci wychować? - pyta. - Zdarzało się, że pracownik socjalny podczas wizyty wyczuł od tej kobiety alkohol - zdradza Teresa Zmuda, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Miłosławiu. - Po zwróceniu uwagi pilnowała się, stosowało się też do wytycznych. Gotowała obiady, w mieszkaniu był porządek. - Ona jest trochę na cenzurowanym w naszej wsi. Jest to nowa mieszkanka i wszyscy na niej psy wieszają. Nie jest święta, ale ludzie też trochę przesadzają - broni 37-letniej kobiety jeden z mieszkańców. Z samą zainteresowaną po kilkakrotnych próbach spotkania nie udało nam się porozmawiać; nie zastaliśmy jej w domu. Sąsiedzi też jej od kilku dni nie widzieli... Łukasz Różański