Ten uwielbiający gotowanie i fotografię artysta na tyle zrósł się ze swoim amerykańskim środowiskiem, że nawet określa się go mianem wybitnego saksofonisty z Brooklynu. A wszystko przez jego rodziców, którzy gdy miał 9 lat wyjechali do Kanady. Tam "Petr vymenil klavir za saxofon" jak piszą oficjalne biografie i rozpoczął karierę muzyka jazzowego, jednocześnie kończąc naukę na Carleton University i prestiżowym New England Conservatory. Związany jest z Ottawa International Jazz Festival i Ottawa Folk Festival. Nagrywa, współpracuje i koncertuje z takimi muzykami jak Danilo Perez (Wayne Shorter), Bob Moses (Pat Metheny), Richie Barshay (Herbie Hancock, Chic Corea), Danilo Perez, Drew Gress, Bob Moses, Joe Morris, Joe Maneri, Tim Berne, Tom Rainey, Kathleen Edwards, Kenny Wolessen, Mighty Popo, Cecil McBee czy Josh Roseman. Kochan karierę artystyczną rozpoczął w latach 70-tych, związany był wówczas z takimi zespołami jak Dżamble czy August Trio. W styczniu 1981r. wyjechał do USA i przez dwa lata mieszkał w Nowym Jorku, gdzie zetknął się z Jaco Pastoriusem, Mike Clarkiem i Robie Gonzalezem. A potem przeniósł się do Montrealu i Toronto, gdzie zajmował się nie tylko jazzem, ale również zrealizował kilka większych projektów na chór i orkiestrę (Tudor Singers, Repercussion). Od 1995 Jacek Kochan rezyduje w Warszawie i tworzy muzykę z innymi wielkimi sceny jazzowej i nie tylko: Dave Liebman,, Greg Osby, Marc Copland, Gary Thomas, Joey Calderazzo, Palle Mikkelborg, Eddie Henderson, Dave Tronzo i tak dalej, i tak dalej... Kolejny bohater tego wieczoru, Sławek Jaskułke "...mimo młodego wieku, ukształtował swój własny sposób jazzowej wypowiedzi. Hermetyczny, skondensowany, oddający współczesną pulsację rytmiczną. Pianistyka Jaskułke charakteryzuje się twardym "groovem". Traktuje on instrument w sposób perkusyjny, co przybliża go do feelingu znanego z nu bopowo - elektronicznych nagrań Matthew Shippa." (Roman Kowal, Jazz Forum) Zdobył wiele nagród, a jego występ podczas 44. Festiwalu Jazz Jamboree okrzyknięty został najlepszym koncertem festiwalu. Jest członkiem Kwartetu Zbyszka Namysłowskiego, współpracuje z Davidem Murrayem (Era Jazzu), Davidem "Fuzz" Fuczynskim, Erikiem Vloeimansem, Furio di Castri, Maciejem Sikałą, Emilem Kowalskim i Tymonem Tymańskim. Zaczęło się dosyć ascetycznie, spokojnie, dominował saksofon Petra Cancura i dopiero po dłużej chwili to skromne muzykowanie przerodziło się radosne, zabawowe improwizowanie. Chwilami subtelna muzyka płynąca z saksofonu wywoływała we mnie skojarzenia z górskimi krajobrazami, gdzie pasterz o poranku przygrywa swoim owcom delikatne melodie. Te zachwycone pięknem tych dźwięków i serdecznym poklepywaniem hasały spokojnie po górskich halach. Gdy pasterz usnął na moment znużony dniem, dokazywały bardziej beztrosko. Jednak gdy pasterz się obudził ponownie popłynęły spokojne dźwięki z jego instrumentu. W pierwszej części koncertu brzmiały wymiennie to kompozycje Petra Cancura to Jacka Kochana, miedzy innymi "Visitor". Oczywiście ta dwójka muzyków prezentowała tutaj swój artyzm, ale szalał także Sławek Jaskułke -bardzo ekspresyjny i wyrazisty. To lobował, to szybował przy swoim fortepianie prezentując dźwięki od klasycznych przez romantyczne po chillout'owe. Tak, były tematy pełne romantycznych uniesień, szeptów, czułych muśnięć dłoni, snucia planów na przyszłość. Po przerwie zabrzmiał m.in. "Did you come here", tutaj więcej było bezkresnego, radosnego szybowania, totalnej wolności, przestrzeni. A żal, że tak skromnie o tym piszę, ale z przytoczonych już powodów trudno mi zebrać myśli. Dlatego wyrażę nadzieję, że kolejny koncert przyjdzie mi wysłuchać w przynajmniej przyzwoitych warunkach i z żywiołowo, kulturalnie reagującą publicznością. I niech to będzie takie życzenie na Nowy Rok. Bo piątkowy koncert nie był sielanką. Nie z powodu Petr Cancura & Jacek Kochan Monorail Quartet - ale z powodu publiczności. Nie tak dawno wspominałem, że muzycy uciszali głośno zachowujące się osoby zgromadzone w klubie Blue Note. Wczoraj było jeszcze gorzej. Muzycy przerwali nawet koncert z powodu hałasu dobiegającego z sali. Jacek Kochan zapytał zirytowany czy przeszkadza komuś tym koncertem, bo on z przyjaciółmi z zespołu stara się dać ludziom to, co mają najlepszego, a oni nie potrafią tego docenić. Nie wiem kim byli ludzie, którzy nie potrafili się zachować, nawet jeśli nie byli z Poznania to i tak wspomnienia muzyków z tego koncertu nie będą najlepsze. W świat pójdzie opinia, że poznaniacy nie potrafią się zachowywać na koncertach. Smutna sprawa. Zwykle muzyka brzmiąca ze sceny wywoływała we mnie wiele barwnych skojarzeń, w piątek nie mogłem się skupić na muzyce. I tak naprawdę nie miałem ochoty pisać tej relacji. Jeśli to robię to tylko ze względu na wspaniałych muzyków i tę część publiczności, która doceniła klasę zespołu. Petr Cancura - saksofon; Jacek Kochan - perkusja; Garth Stevensen - bass; Sławek Jaskułke - fortepian Szymon Kropaczewski Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl