Do redakcji zadzwonił oburzony Czytelnik. - Jak starosta mógł zatrudnić takiego człowieka?! Przecież go zwolnili z Urzędu Gminy w Kołaczkowie - grzmiał Czytelnik. Interweniujący miał na myśli Grzegorza M., który, jak się okazało, przez tydzień pracował w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego we Wrześni, czyli jednostce, którą nadzoruje starosta. - Tak, ten pan pracował u nas krótki czas. Nie wiedziałem jednak, że został zatrudniony, gdyż była to decyzja inspektora nadzoru budowlanego Jana Michalskiego. Szczerze mówiąc, nigdy pana M. nie widziałem na oczy - tłumaczy Dionizy Jaśniewicz. - Pozyskałem informacje na temat wcześniejszych "osiągnięć" pana M., dlatego kazałem natychmiast tego pana zwolnić, obojętnie w jaki sposób - dodaje starosta. Jan Michalski nie chciał rozmawiać na temat Grzegorza M. - Napisał prośbę o zwolnienie, w związku z tym uważam sprawę za zamkniętą - mówił lakonicznie. Michalski miał prawo zatrudnić M. w inspektoracie, ale starosta miał prawo również żądać od Michalskiego, aby pozbył się M. z urzędu - w ramach tzw. administracji zespolonej starosta sprawuje bezpośredni nadzór nad PINB. Zgodnie z prawem budowlanym starosta jest również bezpośrednim przełożonym Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Powodem pozbycia się Grzegorza M. była "zła opinia", która się za nim ciągnie. Jakiś czas temu pojawiły się zarzuty natury kryminalnej, jednak miały one charakter plotki. W związku z tym sprawą nie zajęła się ani prokuratura, ani sąd. Grzegorz M. pracował wcześniej w Urzędzie Gminy w Kołaczkowie. Zajmował się sprawami budowlanymi. Był tam jednym z najbardziej doświadczonych urzędników, pracował w urzędzie gminy od 1974 r. Na przełomie 1989 i 1990 roku przez dwa miesiące był też oddelegowany na stanowisko I sekretarza gminnego PZPR w Kołaczkowie. Nagle po 33 latach, w kwietniu 2007 r. poprosił o zwolnienie z urzędu. - Napisał prośbę o zwolnienie, która została pozytywnie rozpatrzona. Nie uzasadniał swojej prośby, po prostu chciał odejść i tyle. Mógłbym wiele powiedzieć na temat pana M. jako petent, który załatwiał kiedyś sprawy w urzędzie, ale teraz jestem wójtem, więc nic więcej nie powiem - mówi Wojciech Majchrzak, wójt gminy Kołaczkowo. - Szkoda było nam tego urzędnika, ponieważ miał spore doświadczenie - dodaje. Grzegorza M. odwiedziliśmy w jego domu w Borzykowie. - Nie będę rozmawiał o tej sprawie - powiedział nam i trzasnął drzwiami. Szkoda. Rozmowa może by co nieco wyjaśniła. Filip Biernat