Nadwarciański park powstał na należącej do miasta działce w październiku 2005 roku przy okazji prac remontowych na wałach przeciwpowodziowych. Inicjatywa wyszła od wykonującego prace Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. - Chcieliśmy pozostawić po sobie coś ładnego - mówili wówczas miejscy urzędnicy. Za znajdującą się w pobliżu rzeki stacją benzynową wytyczono krzyżujące się alejki i zasadzono drzewa. Inwestycja została sfinansowana przez Urząd Miasta. WOŚ zlecił posadzenie 80 drzew liściastych - wśród nich były klony, jesiony i lipy. Drzewka kosztowały podatników 1500 zł. Niestety część młodych drzewek skradziono, a te, które zostały, uschły. Dlaczego parkiem nikt się nie opiekował? Okazało się, że zabrakło instytucji odpowiedzialnej za zieleniec. Leszek Kurek, dyrektor WOŚ poznańskiego Urzędu Miasta, przyznał jesienią zeszłego roku, że odkąd posadzono drzewka nikt się nimi nie interesował. - Nasza rola zakończyła się na sfinansowaniu inwestycji - wyjaśniał Kurek. Najwyraźniej miejskim urzędnikom zrobiło się wstyd za swoje niedopatrzenie w kwestii opieki nad parkiem. Jeszcze w zeszłym roku zniszczone drzewka zostały zastąpione nowymi. Miasto nic za nie zapłaciło, ponieważ zostały wymienione w ramach gwarancji. Okazuje się, że jest szansa, by pechowy do tej pory park wreszcie stał się miejscem, do którego z przyjemnością przychodzić będą poznaniacy na spacer. Parkiem wreszcie zajmą się fachowcy - w zeszłym tygodniu opiekę nad zaniedbanym i pełnym śmieci terenem przejął Zarząd Zieleni Miejskiej. Jego pracownicy deklarują, że natychmiast zieleniec zostanie objęty systematyczną pielęgnacją. - Zaczniemy od uporządkowania tego miejsca i skoszenia trawy - mówi Mirosława Czapska, wicedyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej. W przyszłości przy alejkach pojawią się ławki, a wśród drzew zostaną zasadzone kwiaty. - Nie wiemy jeszcze, czy pieniądze na ten cel znajdą się w tym, czy dopiero w przyszłym roku - mówi Czapska.