Medialny rozgłos afery z sukniami ślubnymi sprawił, że do leszczyńskiej policji zgłasza się coraz więcej poszkodowanych osób. Funkcjonariusze w ciągu niespełna tygodnia przesłuchali około 40 mężatek, które oddawały swoje suknie do komisu przy ul. Niepodległości w Lesznie. - Podczas przeszukania komisu zabezpieczyliśmy 380 sukien (na zdjęciu) oraz inne akcesoria ślubne. Większość jest zniszczona, brudna, zdekompletowana i nie nadająca się do dalszego użycia - mówi dziś mł. asp. Zbigniew Krawczyk, p. o. rzecznika prasowego komendanta miejskiego policji w Lesznie. Oznacza to, że na policję może się jeszcze zgłosić ponad 300 poszkodowanych osób. Tym samym suma strat może wynieść kilkadziesiąt tysięcy zł. Kobieta prowadząca komis, 33-letnia mieszkanka Brenna, za każdym razem działała w podobny sposób: brała suknie w komis, przerabiała je. Potem unikała kontaktu z właścicielkami kreacji. Wiadomo, że w dwóch przypadkach na pewno sprzedała suknie, lecz pieniędzy nigdy nie przekazała właścicielkom. Dlatego zdenerwowani klienci sami przyszli do komisu po swój towar. Doszło do przepychanek. Musiała interweniować policja. Funkcjonariusze zatrzymali i przesłuchali kobietę. Przyznała się do wszystkiego. Za przywłaszczenie grozi jej kara do 5 lat więzienia. maks