Pani Judyta miała już dość jego wrednej twarzy, awantur, pijaństwa i bicia. Zabrała dwóch synów i uciekła jak daleko mogła. Przyjechała z Mazur, a dokładnie z gminy Mrągowo. Pomoc znalazła w Monarze, a przystań w Domu Samotnej Matki, który wkrótce ma być otwarty przez tę instytucję w Zielińcu. - Ten człowiek nie nadawał się ani na męża, ani na ojca. Postanowiłam uciec od niego, od tych ludzi, od tego środowiska, tak daleko, żeby nikt mnie nie znalazł. Teraz tutaj chcę ułożyć sobie jakoś życie - mówi pani Judyta. - Synowie poszli do gimnazjum w Kołaczkowie. Póki co, szkoła im się bardzo podoba, ale wiadomo, to dopiero początek. Pomagam w pałacu przy różnych pracach, sprzątam, pracuję w kuchni. To obecnie moje jedyne zajęcie - mówi pierwsza samotna matka w pałacu w Zielińcu. W środku trwa remont. Dla samotnych matek przygotowano 10 pokoi. Każdy z nich został wyremontowany i odmalowany. Pomieszczenia będą też wyposażone w meble. W pokojach z matkami będą mieszkały dzieci. Oprócz tego będzie zaplecze socjalne: jadalnia, gabinet pielęgniarsko-lekarski, sanitariaty. - No, ale przede wszystkim będzie trwała praca z ludźmi, aby przywrócić ich do społeczeństwa i doprowadzić do jako takiej formy psychofizycznej, więc pojawią się u nas psycholog i terapeuci - mówi Andrzej Puchalski, kierownik ośrodka. W pałacu ma być wyremontowana również klatka schodowa, ze stylizowanymi schodami i poręczami, dokładnie jak było to za hrabiego. Według planów równolegle z Domem Samotnej Matki w pałacu miałby funkcjonować tzw. oddział "Złotej Jesieni", w którym umieszczani byliby staruszkowie, których z różnych przyczyn pozbyły się rodziny. Dwa pokoje mają być przeznaczone na interwencję kryzysową. Lokowane byłyby w nich rodziny, których domostwa dotknął jakiś kataklizm: wichury, pożar, względnie powódź. Skierowania do nich miałby wydawać PCPR we Wrześni, więc byłaby to opcja tylko dla mieszkańców powiatu wrzesińskiego. Pałac w Zielińcu posiada werandę. Gdy obiekt zapełni się małymi dziećmi samotnych matek, na werandzie ma być zorganizowana ochronka albo coś na kształt świetlicy. Będą mogły do niej uczęszczać również dzieciaki z Zielińca. Oficjalne otwarcie Domu Samotnej Matki ma odbyć się na przełomie września i października; dokładnego terminu jeszcze nie ustalono. Aktualnie w pałacu przebywa 9 osób. Pracują nie tylko w tym obiekcie, ale również zarobkują w okolicznych zakładach oraz w sadach i u gospodarzy. Gdy 9 września pojawiliśmy się w pałacu, pracowały dwie osoby, choć robót wykończeniowych jest jeszcze sporo. - Zakończymy remont na czas - zapewniał nas A. Puchalski. Roman Graczyk, sołtys Zielińca, widzi sprawę trochę inaczej. - Na moje oko nie są w stanie wyrobić się w tym terminie. Byłem tam niedawno. Pracowały tylko dwie osoby. Wszyscy stamtąd uciekają, nikt nie chce tam pracować. Rozmawiałem z osobami z pałacu, które dorabiały sobie, pracując w sadzie. Powiedziały, że połowę wynagrodzenia muszą oddawać kierownikowi, więc nie dziwię się, że im się nie podobało i już ich tu nie ma - mówi sołtys. - Zdarzało się, że ci z pałacu chodzili pijani. Często też zagląda tutaj policja. Nikt nie wie, po co i dlaczego. Do pałacu przywozili również dużo materiałów budowlanych,które ludzie im za darmo dawali, to część gdzieś znikała. Nie wiem, czy to dobrze, że ci ludzie u nas będą. Przypuszczam, że wcześniej lub później coś się jednak stanie, ale dzieci mogą być, nic nie mam przeciwko nim - powiedziała nam jedna z obserwujących pałac mieszkanek Zielińca. - Owszem, zdarzały się w ośrodku osoby nietrzeźwe, ale były one natychmiast usuwane albo wysyłane na terapię. Usuwamy też tych, którzy kradną - mówi Andrzej Puchalski. - Co do dzielenia się wypłatami ze mną, to po prostu podopieczni musieli wnosić opłaty regulaminowe na rzecz ośrodka, więc pieniądze nie szły na pewno do mojej kieszeni. Trzy osoby od nas pracują w firmie Kas-Boks i dzięki temu już się usamodzielniły. To pierwszy nasz taki mały sukces - mówi kierownik. - Nie sprzedajemy nic na boku. Ostatnio po sąsiedzku komuś pomogliśmy: przekazaliśmy sąsiadowi dwa wiadra kleju. Może to komuś się nie spodobało - przypuszcza Puchalski. Filip Biernat