Dyrektor Dionizy Waszczuk nie miał pozwolenia na użytkowanie oczyszczalni ścieków i wprowadzanie nieczystości do wód i gruntu. Zamieszanie wokół tej sprawy sam winowajca nazywa awanturą na zamówienie polityczne. Sprawa braku aktualnego pozwolenia wodno-prawnego wyszła na jaw kilka miesięcy temu. Okazało się, że działająca w baszkowskim ośrodku oczyszczalnia nie była kontrolowana przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska od 1999 roku, a wydane przez wojewodę kaliskiego pozwolenie wygasło po pięciu latach od jej uruchomienia. Waszczuk tłumaczył najpierw, że myślał, iż pozwolenie jest ważne przez 10 lat, później - że przez 15 lat. Według niego francuska firma, która montowała instalację do oczyszczania ścieków, gwarantowała jej bezawaryjne funkcjonowanie przez 20 lat. Jak mówi D. Waszczuk, ścieki wytwarzane w obiektach DPS (zabytkowy pałac i nowy pawilon) najpierw trafiały do szamba, a później przez oczyszczalnię do parkowego stawu. W tej chwili w DPS-ie mieszka 196 osób. Z powodu tych niejasnych tłumaczeń sprawą zainteresowali się radni powiatowi. Szczególnie dociekliwi na posiedzeniach komisji i na sesji byli radni z klubu SLD. Dyrektor Waszczuk przyznał, że w kwietniu tego roku wyłączył oczyszczalnię z użytkowania, ponieważ zauważył brak rzęski w stawie. Ścieki płynące do szamba były według szefa ośrodka skażone chorobotwórczo. - Wtórnie zakwaszone w szambie powodowały, że oczyszczalnia nie mogła ich przerobić - informował dyrektor. Zaczęto więc wywozić ścieki beczkowozami do dużej gminnej oczyszczalni w Zdunach. W międzyczasie dyrektor Waszczuk złożył do Rady Powiatu wniosek o sfinansowanie dokumentacji projektowej nowej oczyszczalni w Baszkowie. Radni odrzucili go uznając, że wyłożenie kilkuset tysięcy złotych na budowę to zbyt dużo. Ostatecznie zamknięto baszkowską oczyszczalnię. Ścieki produkowane przez DPS są codziennie wywożone do Zdun w ilości od 24 do 32 tysięcy litrów, co łącznie z transportem kosztuje miesięcznie ok. 6 tys. zł. Naliczono opłaty za 5 lat WIOŚ przeprowadził w Baszkowie kontrolę i skierował do dyrektora pismo informując, iż wystąpi do sądu o nałożenie kary w maksymalnej wysokości 500 zł za nieprzestrzeganie przepisów środowiskowych, czyli brak aktualnego pozwolenia wodno-prawnego. - Mogłem się od tej decyzji odwołać, ale nie będę się kopał z koniem - skomentował Waszczuk. Urząd Marszałkowski był bardziej surowy. Jak poinformowało nas biuro prasowe UM, baszkowski DPS musi natychmiast uregulować opłatę podstawową za korzystanie ze środowiska za pięć lat wstecz (tj. 4 tys. zł) oraz w dwóch ratach opłatę podwyższoną (3 tys. 600 zł). Razem jest to 7 tys. 600 zł. Zdaniem szefa DPS zaległe opłaty nie są dużym obciążeniem dla budżetu ośrodka. D. Waszczuk tłumaczy, że tegoroczna opłata za korzystanie ze środowiska jest dla ośrodka wynosi ponad 3 tys. zł, bo naliczono ją uwzględniając posiadanie przez ośrodek drogi utwardzonej kostką brukową, pod którą przepływają wody spławne, dwóch samochodów i dwóch agregatów prądotwórczych, wydzielających spaliny do atmosfery. - Nie ma mowy o żadnej karze, to tylko zaległe opłaty - wyjaśnia dyrektor Waszczuk. Dziś dyrektor otwarcie przyznaje, że zawinił brakowi pozwolenia na funkcjonowanie oczyszczalni ścieków. - Prawda jest taka, że pismo leżało między aktami dokumentacji projektowej nowego obiektu DPS, i że zapomnieliśmy o nim - mówi szef baszkowskiej instytucji. - Ten, kto nie pracuje, nie popełnia błędów - dodaje. Przegra z kartką papieru? Zdaniem szefa DPS zamieszanie wokół oczyszczalni ścieków ma drugie dno. Od maja, czyli od czasu, gdy oczyszczalnia nie działa, wody w parkowym stawie znacznie ubyło. - Lustro wody opadło o półtora metra. Jest śluza i woda od momentu istnienia oczyszczalni nigdy nie wylewała się do rowu. Mieliśmy utrzymane stałe ciśnienie wody w glebie - tłumaczy Waszczuk. Dotychczas woda dostarczana do zbiornika m.in. z oczyszczalni ścieków była w całości zagospodarowywana przez licznie rosnące w przypałacowym parku drzewa. - Obawiam się, że jak przyjdzie rok suchy, będziemy mieli problem. Mury pałacu mogą zacząć pękać. Dla ratowania własnej skóry koledzy budowlańcy poradzili mi założyć specjalne plomby na murach. Pękanie plomb będzie oznaczało, że mury osiadają. Wówczas Waszczuk poinformuje Starostwo Powiatowe w Krotoszynie, które jest organem nadzorczym DPS-u, o konieczności wyprowadzenia z pałacu jego obecnych mieszkańców. - Boję się, że pałac może przegrać z kartką papieru. Przez lata oczyszczalnia chodziła, woda w stawie była i - co ważne - jej jakość mieściła się w normie, a drzewa miały jej pod dostatkiem. Dyrektor pyta: - Skąd weźmiemy wodę? Jak uzupełnimy ciśnienie wody w glebie w parku? Obiecuje, że temat ten przypomni latem przyszłego roku, gdy kampania wyborcza do samorządów nabierze dużego tempa. Szukano haka Jest zresztą przekonany, że całe zamieszanie wokół oczyszczalni to awantura na zamówienie polityczne. On jest politykiem PSL, a jego główni krytykanci, czyli dwaj radni powiatowi należą do SLD. - Miałem kontrole wojewódzkiego konserwatora zabytków, konserwatora przyrody. Obie nic nie wykazały. W końcu do czegoś się doczepiono - podsumowuje Waszczuk. Sebastian Pośpiech