Po imponującym debiucie "Moshi, moshi", który zaskoczył krytyków i polski rynek muzyczny koncepcją i brzmieniem, formacja Oszibarack powraca z nowym albumem "Plim plum plam". Podobnie jak w przypadku debiutu muzykę cechuje bezkompromisowe podejście do formy i nieszablonowe pomysły aranżacyjne. Stylistycznie rozpięta jest pomiędzy minimalowym studium w "Anchor up", a dojrzałym, leniwym electro-pop w "Stop calling me", którego pozazdrościć mógłby wrocławianom sam Goldfrapp. Muzyka z "Plim plum plam" wpisuje się w estetykę klubową, ale wyrasta ponad format muzyki użytkowej. To raczej postmodernistyczny teledysk, w którym klubbing jest jednym z ujęć, ale nigdy nie stanie się obrazem dominującym. Kolory tego teledysku są zdecydowanie żywe, ale dramaturgia utworów nie akcentuje wyłącznie optymistycznych kadrów. Sięgając głębiej i przypatrując się szczegółom "Point blank", zauważymy, jak rozedrgane dźwięki magicznego instrumentu theremin nadają temu teledyskowi iście Lynchowski suspens! Zastosowanie dęciaków może kojarzyć się z wycieczką Oszibarack w stronę nu-jazzu, ale tak nie jest, gdyż aranżacje i klimat utworów ciążą wyraźnie w stronę popu. Nie utożsamiajmy jednak grupy z piosenkami okupującymi playlisty komercyjnych rozgłośni w naszym kraju. Mówiąc "pop", myślimy bardziej o BBC Radio One i linii programowej związanej z nurtem ambitnym, balansującym pomiędzy niemiecką elektroniką a angielskim dystansem i luzem. Połączenie różnych stylistyk i zderzenie epok, zabawa kiczem i ucieczka przed przewidywalnością skumulowane w jedenastu utworach. Oszibarack to nowe spojrzenie na eklektyzm, który pieczołowicie wydestylowany z patosu pokazuje, ile jeszcze może zdarzyć się w muzyce wbrew obawom krytyków. Płyta powstawała przez trzy lata. Najpierw powstało prawie 30 kompozycji. Pierwsze były jeszcze osadzone w brzmieniu "Moshi moshi", miały właściwie formę prostych szkiców. Ale zespół nie chciał wracać do przeszłości, także dlatego, że grając repertuar z poprzedniego krążka na żywo muzycy czuli się niewolnikami kontemplacyjnego charakteru tych kompozycji i sterylnej produkcji, charakterystycznej dla tej technologii i elektroniki. Zderzając retro i nowoczesność, chcieli jednocześnie zachować to pierwotne, sarkastyczne, trochę nerwowe brzmienie Oszibarack. Agim Dżeljiji - produkcja, elektronika gitara, theremin, Patrycja - śpiew Zmazik - bębny, elektronika Tomek Dogiel - bas, elektronika Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl