Okazało się, że proceder trwał od 2000 r. Kobiety, jako nastolatki zmuszane do uprawiania seksu, mają obecnie po 30-32 lata. Jak poinformował PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler, w sprawie zgromadzono obszerny materiał dowodowy, przesłuchano m.in. ponad 160 świadków. Mężczyźnie przedstawiono łącznie cztery zarzuty. Odnośnie do trzech czynów prokurator zarzucił przestępstwa seksualnych na szkodę małoletnich poniżej 15. roku życia. "Zarzucono mu, że nadużywając zaufania wynikającego z łączącego go z pokrzywdzonymi stosunku zależności, dopuścił się przestępstw o charakterze seksualnym na szkodę pokrzywdzonych" - powiedział rzecznik. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Do zdarzeń objętych zarzutami miało dochodzić między styczniem 2000 r. a sierpniem 2016 r. Właściciel ośrodka jeździeckiego - według relacji pokrzywdzonych - miał zadawać nastolatkom pytania dotyczące sfery intymnej, m.in. o to, czy rozpoczęły już współżycie seksualne, ponadto miał łapać dziewczęta za pośladki i piersi. Sprawa ujrzała światło dzienne we wrześniu 2016 roku dzięki 15-latce, którą mężczyzna w czasie przerwy w jeździe miał dotykać w miejscach intymnych. Sprawa trafiła na ostrowską policję i zaczęto docierać do innych klientów ośrodka jeździeckiego. Z zeznań wynikało, że dziewczyny czuły się zmuszone do współżycia seksualnego. Bały się trenera, ponieważ groził, że powie innym, że są "puszczalskie". Jedna z pokrzywdzonych zarzuciła mężczyźnie gwałt. Jak przekazał Meler, sąd, przychylając się do wniosku prokuratora, z uwagi m.in. na wysoki wymiar grożącej oskarżonemu, przedłużył jego tymczasowy areszt o trzy miesiące. Oskarżony przebywa w areszcie od 19 października ub. r. Ewa Bąkowska