Sebastian M. pracował jako przedstawiciel handlowy firmy Wrigley w latach 2003-2005. Według jego wyliczeń, każdego dnia przepracowywał dwie godziny więcej niż wynika z norm Kodeksu pracy. Swoje roszczenia wyliczył na prawie 66 tys. złotych. - W tym przypadku trudno ustalić ewidencję czasu pracy, jednak w tym wypadku powód dokonał wyliczeń na podstawie szczątkowych, ale jednak dokumentów - powiedział uzasadniający wyrok sędzia Krzysztof Zaliwski z Sądu Okręgowego w Poznaniu. Według sądu nie można wymagać od osoby pracującej zadaniowo, aby stale świadczyła usługi w godzinach nadliczbowych. Sąd oddalił też wniosek koncernu, aby do czasu pracy nie wliczać czasu jazdy samochodem. - W tym przypadku nie był to tylko dojazd do pracy, przecież powód woził też w samochodzie produkty - dodał sędzia Zaliwski. Wyrok sądu pierwszej instancji wydany w styczniu jest prawomocny. Prawnicy Wrigley Poland nie mieli pełnomocnictw do komentowania wyroku, a reprezentant Sebastiana M. mecenas Maciej Kacprzak wyraził nadzieję, że wyrok ten poprawi warunki pracy wielotysięcznej rzeszy przedstawicieli handlowych.