Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt po raz kolejny uratował zaniedbane czworonogi. Tym razem na terenie jednej z posesji niedaleko Poznania znajdował się kojec z dwoma czarnymi samcami rasy labrador. "Psy były "wysuszone" i "wyschnięte" z głodu oraz pragnienia. Jedzenie to dla nich rarytas" - czytamy. Jeden z nich ma guza o łącznej masie swojego ciała. Rośnie on od około trzech lat. - Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy - mówi Interii Eryk Złoty z DIOZ. Oba samce mają też duże zwyrodnienia stawów. "Leczyli" psy teleporadą Właściciele nie byli w stanie podać, czym karmią psy. Na "dowód" pokazywali opakowanie kaszy jęczmiennej. Lekarza weterynarii labradory ostatni raz widziały 13 lat temu (w 2009 roku), będąc szczeniętami. Opiekunowie mieli zapewniać działaczy, że leczą psy od pięciu lat "na zasadzie teleporady". Nie potrafili wskazać jednak szczegółów. "Jak tłumaczyli się oprawcy? Wmawiali nam, że to nie są miejskie psy, a wiejskie (jakby to była różnica), a oni sami są rolnikami... Bez względu na to kim są, grozi im do 3 lat pozbawienia wolności" - zaznacza w poście na Instagramie DIOZ. Wstępne badania krwi wskazują na poważną anemię. Zwierzęta czeka dalsza diagnoza. W piątek na miejscu będzie dwóch lekarzy. Wykonane zostaną badania USG i RTG. Rekonwalescencja potrwa minimum dwa tygodnie - po tym czasie - gdy wyniki się poprawią - jeden z labradorów będzie zakwalifikowany do operacji usunięcia guza. "Odebraliśmy "żywe zwłoki" i będziemy je ratować. To będzie nierówna walka, bo są w stanie agonalnym. To wynik kilkuletnich zaniedbań" - puentują działacze.