Gołanieccy radni jednogłośnie zdecydowali się upomnieć o drogę do Chojny, Panigrodza i Czesławic. - To już nie dziury, ale kratery! Doszło do tego, że chyba polem lepiej jechać - denerwował się w przerwie sesji Eugeniusz Maciaszek, kierownik ZGKiM w Gołańczy. Remontu drogi z Buszewa do Czesławic nie pamięta nawet dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Wągrowcu, do którego trasa należy. - Ta droga dawno już przestała przypominać drogę - nie ukrywa Władysław Ptak. Choć w tym roku próbowano załatać największe dziury, to mieszkańcy nadal mają problemy z jedyną drogą z Wągrowca prowadzącą do ich domów. Ich zdaniem łaty nic nie pomogą, bo z zimy na zimę wyrwy w jezdni są coraz większe. I wnuki się nie doczekają... - Ten wieloletni plan inwestycyjny powiatu, to rzeczywiście wiele długich lat. Moje wnuki też się pewnie nie doczekają - skomentował wieść o remoncie Marek Szkudlarz z sąsiedniego Czerlina. Remont drogi do Czesławic rzeczywiście jest ujęty w planach powiatu. Tyle, że mieszkańcy którzy co dzień muszą zmagać się ze zdezelowaną drogą przestali już wierzyć w obietnice starostwa. Ręce rozkłada też zarząd dróg. - Ja jestem tylko wykonawcą, to powiat decyduje i niestety ciągle odkłada temat. A nam z braku laku pozostaje łatanie dziur przez cały rok - przyznaje W. Ptak. W doraźnych remontach nie widzą sensu ani gołanieccy radni, ani mieszkańcy Czesławic. Według drogowców jedynym rozwiązaniem jest wybudowanie szosy od podstaw. - Na razie od pięciu lat pozostaje nam reanimacja tej trasy - dodaje dyrektor dróg powiatowych. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy nie ustają w skargach na księżycowy krajobraz drogi dojazdowej do wsi. Coraz głośniej zaczął też narzekać jedyny przewoźnik dowożący do wsi mieszkańców. Ogromne straty - To jedna z najgorszych tras! Ominę jedną dziurę, to wjadę w drugą, a potem pretensje, że mój wóz co chwila na warsztacie - skarży się jeden z kierowców jeżdżący do Czesławic. Ludzie na przystanku słuchają narzekań przewoźników od lat. - Ja im się nie dziwię, ale jak oni przestaną nas wozić, to będziemy odcięci od świata - martwi się Helena, codziennie dojeżdżająca do Wągrowca do pracy. Na znacznie większą awaryjność pojazdów związaną z dziurawą drogą nie ukrywa też PKS Piła. Zbigniew Mysiakowski z działu marketingu nie potwierdza jednak planów likwidacji autobusów do Czesławic. - Straty są spore, ale przełykamy póki co ten ból. Mamy na uwadze, że wozimy ludzi najbiedniejszych, dla których jesteśmy jedynym środkiem transportu do pracy, czy szkoły - mówi specjalista z Piły. Choć PKS nie deklaruje likwidacji połączenia do Czesławic, to jednak jak każda firma kieruje się w dużej mierze rachunkiem ekonomicznym. Stąd uzasadnione obawy mieszkańców i coraz głośniejsze domaganie się przyzwoitej drogi dojazdowej do ich domostw. Barbara Wicher