Losy uchodźstwa polskiego ukazują oryginalne zdjęcia i dokumenty z deportacji, niewolniczej pracy, obozów, ewakuacji do Iranu i Iraku, pobytu w Palestynie, walk II Korpusu. Ekspozycję przygotował wraz z Archiwum łódzki oddział Instytutu Pamięci Narodowej. W "kaliskiej" części wystawy można obejrzeć oryginalne pamiątki osób, które wróciły z "nieludzkiej ziemi" - różaniec wykonany na Kołymie przez Helenę Rodziewicz, wyhaftowana przez nią makatka, jej wiersze pisane na zesłaniu, świadectwo polskiej szkoły powszechnej, które uzyskała w Indiach. W gablotach umieszczono także książeczki uchodźcy, zdjęcia i inne dokumenty. Jest także oryginalny odpis wyroku śmierci, który na Rodziewicz wydał sąd w Grodnie (dziś Białoruś) za współpracę z Armią Krajową, zamieniony po 72 godzinach, 22 lutego 1950 r., na karę 25 lat ciężkiego łagru w Magadanie. Mieszkający przed wojną w Grodnie 20-letni pan Józef Zapaśnik został zesłany po głównej fali zsyłek, czyli w 1952 r., do kołchozu w Kazachstanie jako członek rodziny kułaków i wrócił do Polski dopiero cztery lata później. - Byłem za Taszkentem, w Kazachstanie. Żyliśmy na tych samych warunkach, co miejscowi, ale nie mogliśmy nigdzie wyjeżdżać. Mieszkaliśmy w lepiankach, musieliśmy ciężko pracować - powiedział. - Naszą całą rodzinę wywieźli do Kazachstanu 10 lutego 1940 r. - mówił Władysław Gołubicki. - Nasza mama ciężko pracowała w tajdze, przy wyrębie. Później grabiła siano, używając wołów. Mieszkaliśmy w szałasie ze zwierzętami lub w ziemiance. Temperatura spadała nawet do minus 40 stopni, pękały drzewa, a my żyliśmy w tak prymitywnych warunkach. Do Polski wróciliśmy w 1946 r. - powiedział Gołubicki. Otwarcie ekspozycji, którą można oglądać do końca marca, uzupełniła promocja książki Janusza Wróbla "Na rozdrożu historii" oraz projekcja przejmującego filmu o polskich dzieciach na Bliskim Wschodzie. IPN przypomina, że sowieckich zbrodni wojennych nie osądził żaden trybunał międzynarodowy, a ofiary "nieludzkiej ziemi" spoczywają w mogiłach od Kołymy do Teheranu.