Policja zatrzymała wyciąganych przypadkowo z tłumu, pojedynczych uczestników demonstracji; w ten sposób chciała zakończyć manifestację i to się udało. Jak poinformował rzecznik poznańskiej policji nadkomisarz Andrzej Borowiak, na komisariat doprowadzono około 80 osób: 65 uczestników marszu oraz kilkunastu jej przeciwników. Zarzuca się im udział w nielegalnym zgromadzeniu. Po przesłuchaniach wszystkich zatrzymanych wypuszczono. Demonstranci, których policja nie zatrzymała, ustalili dokąd zabrano ich kolegów, aby tam właśnie dalej protestować w imię solidarności z kolegami. W pobliżu jednego z komisariatów zebrała się spora grupa protestujących. Zostali oni zaproszeni przez policjantów na kawę i herbatę. Wcześniej demonstrujący siedząc na ziemi i trzymając się za ręce krzyczeli: "Wolność słowa i zgromadzeń, pokojowa demonstracja" i "To jest wasza demokracja". Przed policjantami zapalili znicze. Mieli także transparenty, m.in. "Stop homofobii" i "Równe szanse dla kobiet i mężczyzn". Przeciwni Marszowi młodzi ludzie krzyczeli "Cała Polska z was się śmieje", "Nie oddamy wam Poznania, pedały, zboczeńcy" i rzucali w demonstrantów jajkami. Marsz Równości to manifestacja zorganizowana przez środowiska gejowskie, feministyczne, lewicowe i ekologiczne. W piątek wojewoda wielkopolski podtrzymał decyzję prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego, który zakazał Marszu Równości w tym mieście. Podstawą podtrzymania decyzji o zakazie była negatywna ocena policji na temat trasy przemarszu. Według policji, w tym miejscu nie można skutecznie zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom marszu i zarazem zapewnić ochronę mienia i bezpieczeństwa innych osób. Zobacz galerię: Parady Równości na świecie