Dwór w Czeszewie zbudowany został dla Karola Libelta, wielkopolskiego filozofa, działacza społeczno-politycznego i narodowego, posła i publicysty. W październiku 1968 roku ze względu na walory historyczne został wpisany do rejestru zabytków. - Obecny właściciel dworu w 2006 roku uzyskał pozwolenie konserwatora zabytków na przeprowadzenie wstępnych prac zabezpieczających - mówi Kinga Kuzdrowska, pracownik Wielkopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. - W związku z tym w sierpniu 2011 roku przeprowadziliśmy kontrolę. Objęła ona przestrzeganie i stosowanie przepisów związanych z ochroną zabytków. Stwierdzono zły stan techniczny zabytku. We wrześniu wydaliśmy więc odpowiednie zalecenia pokontrolne. Termin ich wykonania mija 31 grudnia tego roku. Wolnoć Tomku w swoim domku? - Po budynku biegają dzieci i psy - twierdzi radny Andrzej Dziuma. - Zarywają się tam schody, sypią cegły, a wieża już jest zarwana. Dlaczego właściciel nie zabezpieczył obiektu? - Ktoś, kto kupił sobie pałac, powinien go zabezpieczyć tak, jak my zrobiliśmy z zamkiem gołanieckim - zgadza się Mieczysław Durski, burmistrz Gołańczy. Właściciel dworu dostał wykaz niezbędnych do wykonania prac. Chodziło o osuszenie i wzmocnienie ścian, uzupełnienie ubytków cegieł i tynków oraz pozostałych ubytków, a także uszczelnienie prześwitów w pokryciu dachowym oraz naprawę stolarki okiennej i drzwiowej - wymiana okien lub drzwi na nowe może nastąpić tylko z odtworzeniem istniejących wzorów. Powinien też wyremontować zewnętrzne schody i wykonać nowe podłogi. Jak na razie wyremontował jedynie więźbę dachową oraz pokrył papą część dachu. Było to pięć lat temu. - Inwestor nie przedłożył żadnej dokumentacji, ani nawet wniosku o wydanie pozwolenia na konieczne prace - zapewnia Kinga Kuzdrowska. - Planowane jest więc przeprowadzenie kolejnej kontroli zabytku w celu ustalenia aktualnego stanu technicznego obiektu. Właściciel dworku nie robi nic, by go zabezpieczyć, a urzędnicy nie mogą go do niczego zmusić, bo zgodnie z decyzją konserwatora, ma on czas do końca roku. - Bardzo się boję o dzieci - mówi z troską Sławomir Wochal, sołtys z Czeszewa. - Kręcą się w ruinach i nie wiadomo, co tam robią. Ustaliłem imię i nazwisko pełnomocnika właściciela pałacu. Próbowałem się z nim skontaktować - bez skutku. Komentarz autora Po dziennikarskim śledztwie okazało się, że nakaz wykonania prac remontowych dostał prawdopodobnie poprzedni właściciel dworku. Obecnie czeszewskie ruiny należą już do innej osoby, która może nawet nie wiedzieć o decyzji konserwatora. Ten ostatni z kolei nic nie wie o sprzedaży dworku i czeka na rozliczenie z byłym właścicielem. Ot, urzędnicza administracja w polskim wydaniu. Wszystkie dane z pewnością łatwo ustali prokurator, gdy zdarzy się wypadek i trzeba będzie wskazać winnych. Tylko czy naprawdę musi dojść do tragedii? CK