Członkowie Akcji Alternatywnej "Naszość" przyszli w przebraniach na ogłoszenie wyroku w sprawie działacza "Naszości", który podpadł wymiarowi sprawiedliwości pijąc wino na Wzgórzu Przemysła. Trzej członkowie "Naszości" przyszli do sądu kilkadziesiąt minut przed ogłoszeniem wyroku w sprawie Krzysztofa Konieczki, oskarżonego o spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Przebrani za butelki denaturatu wygodnie rozsiedli się na schodach sądu. Zaśpiewali piosenkę zaczynającą się od słów: "Gdyby dzisiaj żył Wieniawa w szyję by na Wzgórzu dawał. Książę Przemysł gdyby żył, też by dziś na wzgórzu pił". Nad swoimi głowami rozwinęli transparent z napisem "Po wyroku pij do zmroku". Tekst utworu wykonywanego przy akompaniamencie gitary nawiązywał do wydarzeń na Wzgórzu Przemysła. Członkowie "Naszości" przyznali, że spotykają się w tym miejscu od wielu lat i spożywają tam alkohol w "dużych ilościach". Krzysztof Konieczka został ponad trzy miesiące temu przyłapany przez poznańską policję na piciu wina własnej roboty w miejscu spotkań "Naszości". Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego. Pierwsza rozprawa odbyła się pod koniec stycznia. Konieczka nie przyznaje się do winy. Członkowie "Naszości" uważają, że na Wzgórzu Przemysła alkohol można spożywać. - W ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi jest mowa o zakazie spożywania alkoholu w miejscach publicznych, takich jak parki, ulice, i place. Ustawa nic nie mówi o zakazie spożywania alkoholu na wzgórzu - tłumaczył Piotr Lisiewicz ps. Lenin, lider akcji alternatywnej "Naszość". Przypomniał też, że zgodnie z przepisami dopuszczalne jest w Polsce spożywanie denaturatu w miejscach publicznych, dlatego on i koledzy przebrali się za butelki denaturatu. Obwiniony o spożywanie alkoholu Konieczka, zapytał poznański Urząd Miasta, czy Wzgórze Przemysła jest miejscem, o którym jest mowa w ustawie o wychowaniu w trzeźwości. - Dostałem odpowiedź, że wzgórze nie jest parkiem, tylko zieleńcem. O zieleńcu nie ma mowy w ustawie, dlatego moim zdaniem na Wzgórzu można pić - twierdzi lider zespołu Lebioda. Konieczka wcielił się w środę w postać Wino-tu, zakładając pióropusz indiański na umieszczony na głowie metalowy "kapsel" od denaturatu. Po części "artystycznej" członkowie "Naszości" weszli do sądu. Mieli problemy z dostaniem się do środka, ponieważ na kapsle umieszczone na ich głowach wzbudzały alarm w bramkach do wykrywania metalu. Ludzie z "Naszości", musieli także rozstać się z gitarą, która na czas rozprawy została w sądowej szatni. Lider "Naszości", Piotr Lisiewicz w oczekiwaniu na posiedzenie sądu pozował do wspólnego zdjęcia z policjantem. Sąd uznał Konieczkę winnym złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości i skazał go na 200 zł grzywny oraz 120 zł kosztów procesowych. Grzywnę w wysokości 500 zł dostał też Lisiewicz za zakłócanie porządku w sądzie. Sąd uznał, że zapisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości są nadrzędne w stosunku do innych aktów prawa np. uchwał rady miasta. Podważył w ten sposób argument "Naszości", że Wzgórze Przemysła jest zieleńcem, a nie placem czy ulicą. Jednak za zieleniec uznała to miejsce nie ustawa, a uchwała - czyli akt mniejszej wagi. Członkowie "Naszości" zapowiedzieli, że odwołają się od wyroku do Sądu Okręgowego.