Czy podoba się panu sposób, w jaki nasze miasto zmienia się po 1989 r.? Dr hab. Krzysztof Podemski: W latach 90. Poznań oczywiście zmieniał się na korzyść, podobnie jak i cała Polska. Sklepy stały się bardziej kolorowe, pojawiły się kafejki z dobrą atmosferą. Jednak zmiany te wydają się niewielkie, kiedy porównamy Poznań na przykład z Wrocławiem czy Krakowem. W Krakowie udało się przywrócić miastu zaniedbany za PRL Kazimierz. U nas wciąż dyskutuje się, co zrobić z ul. Żydowską i dawną bożnicą. Od lat dyskutuje się też, co wybudować na Wolnych Torach. Po PRL-u odziedziczyliśmy architektoniczny bałagan. Na Alejach Marcinkowskiego wciąż straszy szpetny pawilon, na ul. Święty Marcin straszą wieżowce "Alfy", a chodnik naprzeciwko kina "Muza" wygląda jak za Gomułki. Totalnie zaniedbana jest Kaponiera. Pomimo długotrwałych dysput wciąż nie mamy także parku wodnego z prawdziwego zdarzenia, Warta jest nadal odwrócona od miasta, a tereny zielone lekką ręką skazuje się na unicestwienie, żeby wybudować III ramę. Niestety, widać, że nie mamy strategii rozwoju miasta. Nikt nie ma pomysłu na Poznań. Coś się chyba jednak udało nam zmienić na plus? Oczywiście, że tak, mam wrażenie jednak, że poważniejsze zmiany zaczęły się dopiero od roku 2000. Jestem zadowolony ze Starego Browaru i odnowionej ul. Półwiejskiej. Osobiście nie jestem zwolennikiem sprzedawania parku pod zabudowę, jednak wiemy już, że część parku pozostanie. Cieszę się też z toru kajakowego Malta, a także z ładnych plant i wyremontowanej fontanny na Alejach Marcinkowskiego. Niecierpliwie czekam na most Cybiński i przywrócenie dawnego blasku Śródce. Bardzo podoba mi się też pięknie odnowiony plac Wolności. Plac Wolności jest piękny, ale niestety pusty... Bez obaw, sądzę, że jego uroda wkrótce przyciągnie wielu spacerowiczów. Oczywiście śródmieście wyludniło się. Mieszkańcy przeprowadzają się na obrzeża aglomeracji, tak jak się dzieje na całym świecie. Opustoszały sklepy na Świętym Marcinie, bo klienci wybierają Stary Browar i centra handlowe, których sporo powstaje w granicach miasta. Bardziej jednak niż ucieczka mieszkańców martwi mnie ucieczka korporacji. Volkswagen na przykład powoli przenosi się już do Swarzędza. Nie cieszy mnie też, że społeczeństwo Poznania jest mniej obywatelskie niż społeczności innych dużych miast. Jesteśmy bardziej zatomizowani nawet niż warszawiacy. Ten indywidualizm może jednak wynikać z większej zamożności poznaniaków. Krzysztof Ulanowski krzysztof.ulanowski@echomiasta.pl