Te trzy miesiące były chyba najbardziej dramatyczne w jej życiu. Po trzeciej klasie liceum pojechała do ciotki na wakacje. Nagle pojawiły się trudności z chodzeniem. Nawet lekarze początkowo nie wiedzieli, co to za choroba. Tłuszczak rdzenia kręgowego - ta diagnoza nie zabrzmiała dla Kamili Herkt jak wyrok. Choć dziś 34-letnia mieszkanka Święciechowy porusza się na wózku, jest pełna optymizmu i bardzo wierzy, że wkrótce o własnych siłach pójdzie po zakupy, na spacer, do pracy. Z czystą kartą Kamila była zdrowym dzieckiem. Czasem bolał ją kręgosłup, ale to przecież normalne. Każdy człowiek ma lepsze i gorsze dni. - Po tych feralnych wakacjach trzy miesiące przeleżałam w szpitalu. Wtedy nie mieli rezonansu, więc nie mogli szybko zdiagnozować, co mi jest. Powiedzieli tylko, że dopóki nie będzie wyników, nie mam w ogóle wstawać z łóżka - wspomina Kamila Herkt. - Z czasem organizm sam zaczął zwalczać chorobę i po roku intensywnej rehabilitacji mogłam wrócić do szkoły i kontynuować naukę. Maturę zdała bardzo dobrze. Gdy kończyła szkołę, nie miała już żadnych objawów. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że jeszcze rok temu przeżywała dramat. Jak mówi, na studia poszła z nową, czystą kartą, nowymi nadziejami, planami. Ze szpitala na egzamin Wybierała pomiędzy romanistyką, architekturą oraz informacją naukową. Ostatecznie wybór padł na ten trzeci kierunek. Tym samym Kamila mogła połączyć pasję komputerową i zamiłowanie do języków obcych. Niestety, dwa tygodnie przed sesją egzaminacyjną doznała całkowitego paraliżu nóg. Znów szpital, lekarze, badania, strach, niepewność, ból... - Kamila zawsze miała w sobie taki wielki upór. W ogóle przez myśl jej nie przeszło, by się poddać, zarzucić studia czy pracę. I ta ogromna chęć prowadzenia normalnego życia chyba najbardziej dodawała i dodaje jej cały czas sił w walce z chorobą - mówi ściszonym głosem, niemalże przez łzy, mama Kamili, pani Halina. Po operacji zaczęła wracać do zdrowia. Leżąc w szpitalu, uczyła się do egzaminów. Po pierwszym roku dostała stypendium naukowe, a po studiach - ciekawą pracę w jednej z poznańskich agencji reklamowych. Szybko zaaklimatyzowała się w wielkomiejskim środowisku. Nadzieja w Baltimore Wobec kolejnego nawrotu choroby polscy lekarze bezradnie rozłożyli ręce, twierdząc, iż dalsza ingerencja chirurgiczna może być zbyt niebezpieczna. I znów zapaliło się światełko nadziei. Młoda mieszkanka Święciechowy dotarła do specjalisty w Nowym Jorku, który podjął się usunięcia guza metodą laserową. - Pojechałam tam na dwa tygodnie. Lekarz stwierdził, że nie można dłużej czekać. Zażartował nawet, że trzeba przeprowadzić zabieg od razu, bo jak pojadę do domu, to nie wiadomo, kiedy zza tego oceanu znów tu przyjadę - śmieje się dziewczyna. - Część pieniędzy na zabieg przekazał Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawych, bo okazało się, iż agencja, w której pracowałam, jest zakładem pracy chronionej. Pozostałą kwotę amerykański chirurg pozyskał ze środków nowojorskiej kliniki. Ku zdziwieniu wszystkich wróciła do pracy. Mogła już swobodnie chodzić, podpierając się jedynie jedną kulą. Pamiętam cię z Nowego Jorku Kiedy przyszedł kolejny nawrót choroby, lekarze nie potrafili postawić konkretnej diagnozy. Ci, którzy oglądali zdjęcia rezonansu magnetycznego, twierdzili, iż od ostatniego zabiegu nic się nie zmieniło. Nie potrafili więc określić, co teraz jest przyczyną trudności w chodzeniu. A Kamila czuła się coraz gorzej. Chodziła o dwóch kulach, ale i tak z ogromnym trudem. W pewnym momencie usłyszała od lekarza: lepiej, żeby zrezygnowała pani z pracy i poświęciła czas tylko na rehabilitację, bo inaczej skończy pani na wózku. Tylko że rehabilitacja i tak nie przynosiła efektów. Dziewczyna była zmuszona zrezygnować z pracy i wrócić do rodzinnej Święciechowy. Całą dokumentację swojej choroby wysłała doktorowi George'owi Jallo, neurochirurgowi, który dziesięć lat temu asystował podczas jej pierwszej operacji w Stanach. - Odpisał, że pamięta mnie z Nowego Jorku. Poprosił, żebym wykonała rezonans trójwymiarowy. Kiedy przesłałam mu wyniki, dr Jallo potwierdził swoją wstępną diagnozę: zakotwiczenie rdzenia kręgowego, które jest przyczyną postępującego porażenia - zawiesza na chwilę głos Kamila. - Skontaktowałam się z jednym z najwybitniejszych neurochirurgów w Polsce, zajmujących się właśnie takimi schorzeniami. Powiedział, iż na polskie warunki on nie podejmuje się przeprowadzenia operacji. Zabieg może odbyć się w Johns Hopkins Hospital w Baltimore w USA. Przeszkodą są, niestety, koszty zabiegu: ponad 69 tysięcy dolarów. A operacja może zostać przeprowadzona dopiero wtedy, gdy amerykański szpital otrzyma całą kwotę. Takich pieniędzy mieszkanka Święciechowy nie jest w stanie zebrać sama. Ale przecież sama na świecie nie jest. - Kamila to bardzo żywa, ciepła i szczera osoba. Mówię to z pełnym przekonaniem, bo od lat ze sobą sąsiadujemy. Wierzę, że nie tylko mieszkańcy gminy, ale i całego regionu pokażą, że stać ich na gest dobrego serca i pomogą tej dziewczynie wygrać walkę o normalne życie - mówi Zofia Jackowska z Urzędu Gminy Święciechowa. Żyć, jak inni Kamila nie chce narzekać na swój los. Wysyła listy do różnych firm, instytucji, z nadzieją, że w końcu na koncie uzbiera się upragniona kwota. Ale nie żyje tylko chorobą. Chce być jak najbliżej ludzi, dlatego cieszy się, gdy ktoś ją odwiedzi lub przyjdzie z prośbą o korepetycje z języka angielskiego czy francuskiego. Niedawno spotkała się ze szkolnymi koleżankami i kolegami na zjeździe absolwentów święciechowskiej podstawówki. Mnóstwo kontaktów zdobyła także za pośrednictwem portalu nasza-klasa. Na początku nie chciała przeprowadzać się z powrotem do Święciechowy. Chciała mieszkać w Poznaniu. Tam przecież zaczęła nowy rozdział swojego życia, miała nowych znajomych, pracę. Przekonała się jednak, że sama nie da sobie rady. - Cały czas ćwiczę, nie dam moim nogom spokoju. Bardzo chciałabym wrócić do pracy w mojej agencji reklamowej, która przeniosła się niedawno z Poznania do Warszawy. Stolica... To byłoby dla mnie nowe wyzwanie - kończy Kamila. Anna Maćkowiak Dr George Jallo to amerykański neurochirurg. Ukończył studnia na Uniwersytecie w Virginii. Operuje zarówno dzieci, jak i osoby dorosłe. W swej praktyce wykorzystuje metody stosunkowo mało inwazyjne. Wszyscy, którzy chcieliby wesprzeć leczenie Kamili Herkt, mogą wpłacać pieniądze na konto: Dolnośląska Fundacja Rozwoju Ochrony Zdrowia ul. Traugutta 112, 50-420 Wrocław Bank Pekao S.A. I Oddział Wrocław Nr konta: 45 1240 1994 1111 0000 2495 6839 z dopiskiem: "darowizna Herkt"