Burzliwe dyskusje podejmowane przez mieszkańców ulicy Świerkowej zdają się nie mieć końca. Życia obok domu schadzek nikt nie chce, dlatego w Pile zawrzało. Słowa krytyki formułują przedstawiciele wszystkich środowisk. - Gorsze sąsiedztwo chyba nam się trafić nie mogło - podsumowuje w rozmowie z dziennikarzami gazety ks. Ryszard Ryngwelski, proboszcz parafii św. Józefa na pilskim Podlasiu. Początkowo budynek przy Świerkowej nie koncentrował uwagi mieszkańców, mimo że wiadomo było, że wystawiono go na sprzedaż, a ostatecznie wydzierżawiła go firma z południa Polski. Jednak wkrótce zaczęły pojawiać się wyraźne sygnały, które bardzo zaniepokoiły miejscową społeczność. Pod mury posesji zaczęły podjeżdżać samochody z obcymi rejestracjami i nocne taksówki. Na wydzierżawionym terenie pojawili się też ochroniarze, a wszystkie okna zasłonięto roletami. Na dodatek, w internecie zaczęły pojawiać się seksoferty pań ze Świerkowej - wylicza gazeta. Na odzew ze strony mieszkańców nie trzeba było długo czekać. Nikt z nich nie chce zgodzić się na nowe sąsiedztwo. Zwłaszcza, że do tej pory osiedle uchodziło za spokojne i czuli się na nim bezpiecznie. - "A panu by było miło, jakby tak za ścianą całą noc... no wie pan co..." - tak relacjonować mieli sytuację mieszkańcy Świerkowej zarządowi Rady Osiedla - podaje gazeta. Czy protesty mieszkańców ostatecznie przyniosą jakieś rezultaty i kontrowersyjni lokatorzy budynku znikną? Tego jeszcze nie wiadomo. Oby tylko nie powtarzały się sytuacje podobne do tej z 31 października, gdy przebrane, zgodnie ze zwyczajem święta Halloween, dzieci zapukały do rezydencji i zobaczyły po drugiej stronie skąpo ubrane panie...