Krzyś Jarmużek ze Sławy w styczniu skończył dwa lata. Na roczek wybrał "Biblię" i różaniec. Jego mama Bernadeta Puła śmiała się, że to pierwszy w historii "diabełek", który zostanie księdzem. Jeszcze pół roku temu był radosnym chłopcem. Z tatą wbijał gwoździe, nosił szczapki drewna na opał i wścibiał nos do wędzarni. Pięknie mówił i wspaniale przybierał na wadze. Jedna noc zmieniła losy całej rodziny. Historia Krzysia Bernadeta Puła, mama dwulatka, gdy zaszła w ciążę miała 39 lat. Kiedy wykonano badania prenatalne, odetchnęła z ulgą. Krzyś przyszedł na świat w terminie. Zdrowy, piękny noworodek. Wszystko układało się pomyślnie. Aż do poranka 4 września ubiegłego roku, kiedy obudził się z 40-stopniową gorączką. Mama natychmiast pojechała z nim do przychodni. Lekarz zapisał leki na przeziębienie. Kwadrans po opuszczeniu przychodni chłopczyk dostał drgawek, które trwały przez kilka dni. - Lekarze nie mogli ich opanować. Synek spędził pięć dni w nowosolskim szpitalu na oddziale dziecięcym. Opiekował się nim dr Janusz Błocki, człowiek o wielkim sercu, lekarz z powołania. To on pomagał nam przetrwać najgorsze chwile. Drgawki nie chciały ustąpić, dlatego przetransportowano synka na oddział anestezjologii i intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze. Umierał na moich rękach, ale bardzo się bronił. Kiedy lekarze wprowadzali go w stan śpiączki farmakologicznej powiedzieli, że powinnam spodziewać się najgorszego. Gdy po odłączeniu od aparatury zaczął samodzielnie oddychać , po moich policzkach popłynęło morze gorących łez- wspomina pani Bernadeta. Szpital to jego świat Zaczęły się wędrówki po szpitalach. Od listopada do stycznia Krzyś był na rehabilitacji w Sulechowie. Niestety, z powodu krwotocznego zapalenia mózgu, jego obrzęku i niedokrwienia, maluch nie jest sprawny. Nie mówi, nie siada, nie podnosi nawet główki. Cierpi na stany padaczkowe i spastyczne napięcie kończyn dolnych i górnych, nie ma odruchu ssania. Z odważnego 1,5-rocznego rozrabiaki zamienił się w wątłą, płaczącą kruszynkę. - Czasem uspokaja się, gdy kładę go sobie na brzuchu, ale nie zawsze przytulanie działa. Teraz już się przyzwyczailiśmy do nowej sytuacji, ale na początku ciągły płacz synka sprawiał nam ból. Nie potrafiliśmy, właściwie nie mogliśmy mu pomóc... - mówi Krzysztof Jarmużek, tata chłopca. Mama to ta "zła"? Bernadeta Puła zdaje sobie zdaje sprawę, że nie wszystkie funkcje mózgu Krzysia wrócą do normy, ale jest głęboko przekonana, że dzięki ciężkiej pracy rodziców, lekarzy, rehabilitantów i synka zadania zniszczonych komórek przejmą zdrowe. Musieli podzielić się rolami. Tata jest od czułości i pieszczot, mama to ta "zła" od podawania leków, jedzenia strzykawką, którym Krzyś każdorazowo się krztusi, robienia lewatyw... Pani Bernadeta boi się, że synek zakoduje sobie taki podział ról i ona będzie mniej kochana. Najgorsza jest codzienna niepewność. Kiedy gorączka chłopca raptownie skacze, wpadają w panikę. Jeszcze nie uwierzyli, że kryzys jest za nimi. Krzyś musi być rehabilitowany. Najlepiej codziennie. Tymczasem ćwiczy 3 razy w tygodniu. To i tak zasługa Ośrodka Pomocy Społecznej w Sławie, który pokrył koszty rehabilitacji. Przydałoby się więcej zabiegów, ale na prywatne rodziców Krzysia nie stać. Tata jest na zasiłku pielęgnacyjnym, mama zrezygnowała z działalności gospodarczej. - Naprawdę jednej osobie ciężko zająć się Krzysiem. To nie zdrowe dziecko, które można ubrać i zabrać do miasta. Wszystko podporządkowaliśmy synkowi. Najgorsze, że nasza sytuacja finansowa jest dramatyczna. Wizyty u specjalistów, leki, pieluchy, odpowiednia dieta kosztują - przyznaje pan Krzysztof. " (...) Wiatr mną targa, listki me zrywa Lecz pień tego drzewa, stabilność skrywa (...)" . To fragment wiersza pani Bernadety. Jest silna, będzie walczyć o zdrowie synka. - A tymczasem Krzyś będzie w swoim świecie. Przytulimy go, ukołyszemy, włączymy Piękną i Bestię oraz Króla Lwa... Będzie się zdawało, że się uśmiecha... Teraz tego nie potrafi, ale przyjdzie czas, że mu się uda. To będzie nasza nagroda - zdradza mama. Autor: KAROLINA BODZIŃSKA Komentarz lekarza: Janusz Błocki, pediatra i neurolog z pododdziału neurologii dziecięcej Wielospecjalistycznego Szpitala SPZOZ w Nowej Soli: Krzyś jest bardzo chorym chłopcem z obrazem porażenia mózgowego. Miał wyjątkowego pecha, że wirus opryszczki poczynił w jego organizmie tak wielkie spustoszenie. Natychmiast zaatakował centralny układ nerwowy. Rehabilitacja jest wskazana, choć wiadomo, że Krzyś nigdy nie będzie sprawny. Wiara rodziców w poprawę stanu zdrowia jest bardzo potrzebna, bo czyni ich silniejszymi, a to właśnie na nich spada przecież wiele obowiązków. Mama już teraz powinna uczyć się jak samodzielnie, dodatkowo rehabilitować synka.