Podoba się panu pomnik Starego Marycha na placu Wiosny Ludów? Juliusz Kubel: Muszę go lubić, bo włożyłem w jego powstanie wiele pracy. Poza tym ta rzeźba Roberta Sobocińskiego symbolizuje typowego poznaniaka. Zwykli poznaniacy współdecydowali też, jak ma wyglądać. To dzięki nim ma taką a nie inną katanę, dzięki nim prowadzi rower. Cieszę się też, że pomnik "żyje", że odbywają się pod nim happeningi i umawiają poznaniacy. Tak właśnie miało być, dlatego obok rzeźby postawiliśmy słup ogłoszeniowy z zegarem. Mam jednak mieszane uczucia z tego powodu, że pod pomnikiem spotyka się rzesza ludzi, którzy nigdy nie słyszeli "Blubrów Starego Marycha". To z jednej strony cieszy, ale z drugiej boli. Jakie inne poznańskie fyrtle pan lubi? Przykro to powiedzieć, ale dziś Poznań zatracił wyrazistość. Kiedyś powiedziałbym, że podoba mi się Stary Rynek. Teraz jednak stał się on największą knajpą w Europie Środkowej. Jedyna oferta tego miejsca to piwne ogródki. Podoba to się młodzieży, ale mieszkańcy narzekają na nocne hałasy, a ja raczej nie mam szans spotkać tam swoich rówieśników. Tymczasem w podobnych miejscach na Zachodzie znajdziemy tłum wielopokoleniowy. Może w Poznaniu warto by znaleźć alternatywną przestrzeń dla młodzieży, np. zainteresować jakiegoś inwestora rewitalizacją Starej Rzeźni? A może więcej ogródków zlokalizować w bocznych uliczkach Starego Miasta? Ja rozumiem, że lokale na Rynku płacą podatki, ale przecież miasto to nie przedsiębiorstwo i nie może być nastawione wyłącznie na zysk. Z jednej strony mamy zatłoczony Stary Rynek, a z drugiej słychać skargi, że śródmieście pustoszeje. Centrum opustoszało, bo nie ma tu już po co przyjeżdżać. Plac Wolności, niegdyś tak ludny, teraz wygląda jak puste lotnisko. Dookoła stoją rzadko odwiedzane sklepy, a z czasem pewnie uciekną i banki. Jak temu zaradzić? Otworzyć śródmieście dla kultury. Dziś idąc od Teatralki do Starego Rynku nie znajduję nic dla siebie. Gmach opery jest ładny, ale służy paru procentom populacji. Okrąglak jest dziś martwy, a teren przed Teatrem Polskim - nieuporządkowany. Brak miejsca, do którego mogliby przychodzić artyści, tak jak kiedyś przychodzili chociażby do "Smakosza". Przydałoby się też więcej wydarzeń artystycznych, a przy tym bardziej prestiżowych niż Malta. Mnie się marzy Festiwal Muzyki Filmowej, który przecież kiedyś już w Poznaniu mieliśmy. Tym bardziej że z Wielkopolską związane są takie nazwiska jak Jan A. P. Kaczmarek, Zbigniew Górny, Krzesimir Dębski czy Krzysztof Komeda. Krzysztof Ulanowski krzysztof.ulanowski@echomiasta.pl