Zgodnie z Ustawą z roku 2002 o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi w Polsce zabronione jest spożywanie alkoholu na ulicach, placach i w parkach. Sześć lat to wystarczająco długi okres by każdy mógł się zapoznać z obowiązującym prawem. Jednak na większości kosumentów procentów nie robi ono żadnego wrażenia. Obecność alkoholu na poznańskich ulicach to norma. Grupy osób pijących piwo, wino czy wódkę na stałe wpisały się w krajobraz niektórych miejsc w Poznaniu. Takie "meliny" od lat znajdują się w tych samych miejscach, a ich "bywalcy" się nie zmieniają. Jedno z takich miejsc, może najbardziej znane, znajduje się na ulicy Dominikańskiej przez częściowo opuszczoną kamienicą. W tym miejscu od rana do wieczora spędzają czas mężczyźni w różnym wieku, z różnymi butelkami w rękach. Sytuacji nie zmieniło w żaden sposób wybudowanie obok eleganckiej kamienicy biurowo-mieszkalnej. Inne takie miejsce to ul. Sikorskiego na Wildzie, gdzie przez cały rok, każdego dnia koczuje grupa miłośników procentów. Stałe miejsca spożywania alkoholu znane są nie tylko zwykłym poznaniakom, ale także straży miejskiej. - Jest ich kilkanaście na terenie Poznania i ciągle przybywają nowe - mówi Przemysław Piwecki ze straży miejskiej. - Problem nie polega jednak na tym, że strażnicy nie wiedzą, gdzie są takie miejsca. - Mandat nie robi wrażenia na alkoholikach, którzy ciągle wracają w to samo miejsce. Niestety choroba alkoholowa wygrywa - tłumaczy Piwecki. Strażnicy miejscy nie potrafią sobie poradzić z "ulicznymi melinami". Można nawet pomyśleć, że pijacy grają strażnikom miejskim na nosie. Tak jest np. na osiedlu Bohaterów II Wojny Światowej na Ratajach. Obok sklepików na osiedlowym ryneczku stale stoją klienci pijący piwo lub wino. Tymczasem ratajska siedziba straży miejskiej znajduje się... 50 metrów od tego miejsca! A jak policja radzi sobie z problemem? - Patrole policji systematycznie kontrolują takie miejsca - zapewnia rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu Zbigniew Paszkiewicz. Niestety mimo działań straży miejskiej i policji takich miejsc nie ubywa. Wystarczy przejść się pod most Bolesława Chrobrego gdzie często można spotkać studentów przyjmujących promile na rozgrzewkę przed właściwą imprezą w pubie. Miejsce jest ustronne i zachęca do "odpoczynku" z butelką w ręku. To co w niektórych miejscach jest niemożliwe, gdzie indziej się udało. Wśród miłośników "woltów" ze Starego Miasta popularnym miejscem było zagłębienie przy murach miejskich, obok dawnej synagogi (dziś basenu pływackiego). Na "browarka" albo "jabola" zatrzymywali się tutaj zmierzający "z" i "na" Stare Miasto. Pozostawiali po sobie porozbijane butelki, korki i kapsle oraz inne śmieci. Kilka miesięcy temu to miejsce po prostu otoczono murami i przykryto kratą. Szczątki murów można oglądać, ale konsumować piwa nie ma gdzie, dlatego miejsce wygląda ładnie i jest czyste. Zupełnie inna sytuacja ma miejsce na osiedlach z dala od centrum miasta. Obok osiedla Bolesława Śmiałego w pobliżu rezerwatu przyrody Żurawiniec liczne ławki i polany nocą tętnią życiem. Najczęściej w tych miejscach można spotkać mieszkańców okolicznych osiedli. Z dala od centrum w trudnym do kontroli terenie chętni do picia "w plenerze" czują się bezkarnie. Mimo tego rzecznik policji zapewnia: - Zmniejsza się ilość alkoholu spożywanego w miejscach publicznych. Trudno w to uwierzyć patrząc na sytuację w Poznaniu. Krzysztof Pietrzyk