Pani Żaneta podchodzi do sympatycznie wyglądającego chłopca na wózku inwalidzkim. Nachyla się i podciąga syna do góry. Robi to systematycznie, kilkanaście razy dziennie. Wiotki kręgosłup 13-latka nie pozwala mu stabilnie siedzieć. Mama patrzy na niego z czułością. - Ja wierzę, że Eryk będzie chodził - mówi łagodnie, ale pewnie. - Cuda przecież się zdarzają. A nadzieja umiera ostatnia... Wybaczam Eryk urodził się jako siedmiomiesięczny wcześniak. Ze szpitala wypisano go w stanie dobrym. Gdy miał pół roku, dostał szczepionkę. W kilka dni potem dziecko zaczęło się dziwnie zachowywać. Po pierwszym zastrzyku Eryk długo krzyczał. Po drugim jego ciałko wpadło w drgawki. Mały nie reagował, gdy dotykało się go po stópkach. Stracił władzę w nogach. - Dziecko z dnia na dzień robiło się coraz słabsze. Ortopeda dawał do zrozumienia, że wydziwiam. Mały Eryk dostał oczopląsu. Dziwne objawy trwały jakiś czas. Truchlałam, gdy pojawiały się bezdechy. Jeździliśmy od lekarza do lekarza. Twierdzono, że dziecko nie widzi i nie słyszy. Ale na mój głos odwracało głowę i patrzyło. Eryk miał 10 miesięcy, gdy trafiliśmy do kliniki do Poznania na ul. Polną. Tam stwierdzono, że synek ma dziecięce porażenie mózgowe. Pani Żaneta jest przekonana, że zawiniły zastrzyki. - Teraz byłabym mądra. Wtedy nie miałam pojęcia, że wcześniakom szczepionek się nie podaje - ubolewa. - Ktoś zaniedbał sprawę. Zmarnował dziecku całe życie. Lekarka potem przepraszała. Nie chcę roztrząsać. Wybaczyłam. Ojciec Eryka ogranicza się do płacenia alimentów. Za pieniądze ,"kupił'' sobie spokój. - On chciał mieć zdrowe dziecko... - wyjaśnia pani Żaneta. Dzień za dniem Przez pierwsze półtora roku życia dziecko było pod opieką neurologa. Gdy pojawiały się ataki, całe ciało Eryka wiło się w drgawkach - trzeba było zażywać leki. Mały często chorował. Od października do marca prześladowały go zapalenia oskrzeli. Od początku ratunkiem dla Eryka była rehabilitacja. Żmudna, trudna, ale systematyczna. Idealnym miejscem na rehabilitację okazał się ośrodek "Zabajka'' za Złotowem. - Jak tam człowiek raz dotrze, to zrobi wszystko, by dziecko mogło tam znów pojechać - wzdycha pani Żaneta. - Tam zajęto się Erykiem kompleksowo. Do stycznia tego roku syn pił tylko z butelki. Po turnusie w ,"Zabajce'' stała się rzecz nieoczekiwana. Eryk zaczął pić przez słomkę! A pan Tomek, który go ćwiczył, zarzekał się, że synek wymówił jego imię. Pani Żaneta była w "Zabajce'' już trzy razy. Żeby utrzymać postępy, Eryk musiałby tam spędzić 6 dwutygodniowych turnusów w roku. Pani Żaneta zarezerwowała na przyszły rok cztery turnusy. Problem w tym, że jeden pobyt w ośrodku to koszt blisko 4 tys. zł, a NFZ tego nie refunduje. Bardzo dobrze robi chłopcu rehabilitacja na basenie, która jednak też sporo kosztuje. Do tego chłopcu potrzebny jest nowy wózek inwalidzki. Pani Żaneta nie pracuje, bo opiekuje się synkiem. Dostaje świadczenie rehabilitacyjne 420 zł (z dodatkami 717 zł). Wystarczy, by przeżyć. A do tego wszystkiego doszła jeszcze operacja. Mama zauważyła, że Eryk ma jedną nogę krótszą. Ortopeda stwierdził, że przesadza. Profesor - że dziecko ma zwichnięte biodro. Operacja "od zaraz" kosztowała 5 tys. zł. Ale mogła być za darmo... za dwa lata. Mama Eryka wybrała najbliższy termin. Kolejna operacja 16 października. 13,5 tys. Ale tę zrobią za darmo. Co za ulga... Pani Żaneta apeluje, do kogo może, o pomoc. Eryk jest objęty opieką fundacji "Słoneczko''. Jakieś pieniądze otrzymują z fundacji TVN "Nie jesteś sam''. Wsparła ich gostyńska fundacja "Ja też pomagam'', ale to wszystko kropla w morzu. Zdesperowana kobieta sama rozsyła apele o pomoc. Założyła stronę internetową. Pisała do Jurka Owsiaka i do Fundacji ,"Kolorowy Świat''. Z nadzieją czeka na 1% od podatku przekazywany przez życzliwych ludzi. Oj - mama! Pani Żaneta ma 34 lata. Pytana o jakieś rozrywki, życie prywatne, patrzy ze zdziwieniem. - Najważniejszy jest Eryk - zastrzega. - My się praktycznie nie rozstajemy przez całą dobę. Moje życie jest podporządkowane synowi. Gdy rozmawiamy, Eryk zerka na telewizor. Na ekranie mecz piłki nożnej. Chłopiec nie odrywa wzroku. - Gdybym wyłączyła, to by płakał - uśmiecha się mama. - Uwielbia kanały sportowe. Chętnie ogląda "M jak miłość'' i "Na dobre i na złe''. Bajek nie lubi. Gdy jest głodny, pokazuje to oczami. Gdy mu się chce pić, patrzy na butelkę. Lubi każdy placek, a pepsi mógłby pić na okrągło. Pani Żaneta wszędzie zabiera go ze sobą. Na spacer, do znajomych. Jeżdżą razem na wycieczki integracyjne i chodzą na zabawy dla niepełnosprawnych. Mama zabrała go nawet na wesele. U chłopca stwierdzono upośledzenie. Było w stopniu głębokim, teraz jest w umiarkowanym. Chłopiec uczęszcza do szkoły, do szóstej klasy: trzy razy w tygodniu po 1,5 godziny. - Są chwile, że chce mi się płakać. Ale to mija, bo przychodzi nowy dzień i trzeba walczyć - mówi pani Żaneta i nachyla się nad Erykiem. - Na dwór chcesz iść? Pójdziesz na dwór. Eryk patrzy kobiecie w oczy i wyraźnie mówi: - Mama. Grażyna Kogut, nauczycielka w szkole podstawowej w Pogorzeli: Eryk uczestniczy głównie w lekcjach plastyki i muzyki. Włącza się do zajęć przy pomocy dzieci, które "wykonują'' prace jego rękami. Lubi się przyglądać temu, co dzieje się na lekcji. Uczestniczy w andrzejkach, wigiliach, balikach, wycieczkach klasowych, spektaklach. Dzieci potrafią odczytać z jego mimiki, jaki ma w danym momencie humor. Wożą go w wózku na przerwie, dbają o higienę buzi... Lila Gabryelów Wszystkim, którzy chcieliby pomóc Erykowi i jego mamie podajemy nr konta: 898944 000300 002088 200000 10. Fundacja Słoneczko, z dopiskiem "dla Eryka Wołodźko".