Zdarzają się jednak tacy, którzy zakaz lekceważą. Jesienią i zimą problem palących na przystankach staje się bardziej dokuczliwy. Od chwili wejścia zakazu palenia w życie minęło już 11 miesięcy. Jego przestrzegania pilnują strażnicy miejscy patrolujący poznańskie ulice. Od 21. listopada 2006 mandatami ukarano setki poznaniaków. Niestety straż miejska nie podała nam dokładnych danych liczbowych. Można wyciągnąć wniosek, że albo mieszkańcy rzucili palenie, albo zastosowali się do zakazu. Niestety pasażerowie MPK wiedzą, że nawet jeden palący na przystanku może zatruć atmosferę zarówno pod wiatą jak i w autobusie czy tramwaju. Zdarzają się bowiem palacze, którzy kończą palić papierosa tuż przed wejściem do pojazdu, wyrzucają niedopałek pod koła, a dym tytoniowy wydmuchują dopiero wewnątrz pojazdu! Problem palących na przystankach jest bardziej dotkliwy jesienią i zimą gdy pasażerowie chronią się przed deszczem czy chłodem pod wiatą. Jeżeli wśród stłoczonych pod daszkiem pasażerów znajdzie się palący, mamy prawo zwrócić mu uwagę. Ale możemy to zrobić tylko gdy pali pod wiatą. Zakaz nie obowiązuje na otwartych na "czynniki atmosferyczne" częściach przystanku. Reakcje "nałogowców" na zwróconą im uwagę mogą byc różne. - Gdy zakaz wszedł w życie to zwracałem uwagę palącym. Ale raz dostałem pięścią w oko od osiłka i od tamtej pory wolę stanąć obok wiaty, niż ponownie oberwać - mówi Sławek, student UAM. - Starszym osobom mówię, żeby nie palili, młodym wyrostkom wolę nie, bo się ich boję - tłumaczy się Szymon, niepalący. Do sytuacji niebezpiecznych na przystankach dochodzi przeważnie w nocy, kiedy pijana młodzież wraca do domu. Większość pasażerów wie, że wtedy lepiej nie zwracać uwagi palaczom. Straż miejska stara się interweniować na przystankach tak często, jak to jest możliwe. Ale przyznaje, że ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu, nie jest to dla nich sprawa priorytetowa. Strażnicy ostrzegają jednak, że w najbliższych miesiącach ukaranych za palenie może przybyć. - Będziemy sprawdzać jak sprawa wygląda jesienią i zimą. W tym okresie obawiamy się nasilenia zjawiska - mówi Przemysław Piwecki ze straży miejskiej. Delikwent, który łamie zakaz, zostaje ukarany mandatem. Jego wysokość zależy od wielu czynników. - Według kodeksu mandat może wynosić od 20 do 500 złotych. Mniej zapłaci ten, kto stoi sam pod wiatą i pali, a więcej ten, kto pali w otoczeniu kilku niepalących osób. W pierwszym przypadku szkodliwość społeczna jest mniejsza - tłumaczy Piwecki. Wiele zależy też od zachowania palącego w stosunku do funkcjonariusza straży miejskiej. Piwecki podkreśla, że najważniejszy jest spokój i kultura osobista. Przepis o zakazie palenia w wiatach przystankowych uchwaliła we wrześniu 2006 roku Rada Miasta. Pomysł wyszedł z Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej w UM. Początkowo planowano, by strefą wolną od dymu, objąć całe przystanki. Problem pojawił się jednak, gdy trzeba było wyznaczyć ich granicę. Dlatego ostatecznie zdecydowano się na wiaty, które zostały oznakowane informacją o zakazie palenia. Elwira Trzcielińska Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl