Noc z soboty na niedzielę była jedną z najważniejszych w życiu Tomasza i Marioli Drybulskich z Wągrowca. Ich córka, wraz z Dorotą Grucą, reprezentowały Polskę na letnich Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Monika zajęła 24. miejsce z czasem 2:32:39. Noc z emocjami Napiętą atmosferę w domu Drybulskich wyczuwało się praktycznie od początku olimpiady, lecz apogeum niepokoju i nadziei była niedzielna noc, kiedy Monika przebiegła najważniejsze 42 kilometry 195 metrów w swoim życiu. Gdy startowała w Chinach była dokładnie godz. 7.30 rano, w Polsce zegary wskazywały godz. 1.30. Zawodniczka wstała wczesnym rankiem, bo ostatni posiłek mogła zjeść najpóźniej trzy godziny przed startem. Trzeba było jeszcze oddać organizatorom napoje, które wystawiono na trasie biegu. W tym czasie wielu wągrowczan nastawiało budziki, aby towarzyszyć Monice. - Ruszyła - powiedziała do męża Mariola Drybulska. Ona przed telewizorem wypatrywała córki, on śledził międzyczasy w Internecie. Nie było wielu komentarzy, skoncentrowani rodzice tylko czasem przekazywali sobie suche informacje. Rodzice, którzy z Moniką przebiegli, albo przejechali rowerem tysiące kilometrów dobrze wiedzieli, że najtrudniejsze chwile dopiero przed nimi. Na starcie ścisk, sylwetka Moniki migała między 82 uczestniczkami maratonu. - Ale tłok. Żeby tylko się nie potknęła. Nie wzięła napoju - M. Drybulska informowała męża. - Jest na 50. miejscu - on z kolei podawał kolejne wyniki córki. Polały się łzy W połowie dystansu zaatakowała Constantina Tomescu-Dita (38 l.), druga wicemistrzyni świata z 2005 r. i samotnie dobiegła do mety, wygrywając maraton z czasem 2:26.44. Na 10 km przed stadionem za Rumunką z minutową stratą podążała grupa kilkunastu biegaczek, z której co jakiś czas odpadały kolejne zawodniczki. Na dwa kilometry przed metą o palmę pierwszeństwa walczyły tylko cztery biegaczki: dwie Chinki i dwie Kenijki. Tempa nie wytrzymała też Paula Radcliffe, do której należy rekord świata (2:15.25) i dobiegła do mety na 23. pozycji, a tuż za jej plecami na metę wpadła Monika. Druga z Polek, Dorota Gruca była 30 (2:33.32). Biegu nie ukończyło 13 zawodniczek. W domy Drybulskich emocje sięgnęły zenitu, gdy Monika zbliżała się do 25 kilometra trasy. To właśnie na tej odległości jej organizm poddał się cztery lata temu w Atenach. Przebiegła, kryzysowe 30 kilometrów za nią! - Monika przyspiesza, powiedział wpatrzony w monitor mąż, a mnie popłynęły łzy - wspomina żona. Gdy Polka przekroczyła linię mety i wbiegła na 90 - tysięczny stadion odezwał się telefon. Wzruszeń i gratulacji nie było końca. - Jesteśmy z Tobą... - Monika odczytała krótkiego SMS-a od rodziców. Sukces całej rodziny Dlaczego Monika zaszła tak wysoko? - Chyba dlatego, że chcieliśmy tego wszyscy, a jak jednemu z nas brakło sił, to dodawał je drugi. Pomogło nam wzajemne wsparcie i wiara w siebie - tłumaczy mama Moniki. Życie całej rodziny od lat jest podporządkowane bieganiu. Od najmłodszych lat Monice codziennie towarzyszył któryś z rodziców w treningach. Wozili ją do klubu WKS "Grunwald" w Poznaniu, w którym trenowała córka i na zawody w Polsce, do Warszawy na spotkania przedolimpijskie oraz na lotnisko, a przede wszystkim wspierali ją w tytanicznej pracy, jaką jest dochodzenie do olimpijskiej formy. Monika jeszcze jako dziecko wybrała swój cel: biegi przełajowe i długodystansowe. Podczas pierwszych jej zwycięstw pocieszali się wzajemnie. Razem też świętowali pierwsze wielkie sukcesy od biegów przełajowych, w których często nagrodą były cukierki, do tych najważniejszych, jak mistrzostwa świata czy olimpiada. Mapa sukcesów wągrowczanki jest szlakiem, jakim od lat konsekwentnie podąża cała rodzina, często kosztem prywatności i życia towarzyskiego. Jednak gdy przychodzą chwile takie jak niedzielna noc, wszyscy zapominają o momentach zwątpienia i rezygnacji. Za cztery lata przed Moniką kolejny start w maratonie na olimpiadzie w Londynie... Barbara Wicher, Jerzy Mianowski